"Byłem nieprzygotowany na taki wysiłek" - tak Jerzy Janowicz podsumował porażkę z Niemcem Florianem Mayerem w trzeciej rundzie Australian Open. Podkreślił jednak, że biorąc pod uwagę swoje kłopoty zdrowotne, jest zadowolony z wyniku uzyskanego w Melbourne.

Janowicz tylko w pierwszym secie toczył wyrównaną walkę z Mayerem. Później wyraźnie opadł z sił i nie miał już nic do powiedzenia w starciu z dobrze dysponowanym rywalem. Odpadł z turnieju po spotkaniu trwającym zaledwie 98 minut.

Przez dwa miesiące praktycznie nie trenowałem. Nie miałem możliwości, by odpowiednio przygotować się do tych zawodów, do długich meczów, na ogromny wysiłek. Przyjechałem do Australii "na świeżości". Moje dwa pierwsze mecze, toczone w 40-stopniowym upale, trwały po ponad trzy godziny. Po drugim z nich byłem całkowicie wyczerpany. Myślę, że zważywszy na okoliczności mogę być szczęśliwy z osiągnięcia trzeciej rundy - podkreślił Janowicz.

Dodał, że w spotkaniu z Niemcem był "całkiem kaput". Po wysiłku włożonym w poprzednie pojedynki nie byłem w stanie się właściwie zregenerować. Nie miałem siły nawet stać na korcie. Czułem, że zaraz mogę się przewrócić. Tylko, gdyby wyznaczono mecz na sesję wieczorną, miałbym jakiekolwiek szanse. Ale podkreślę raz jeszcze, że nie byłem przygotowany na taki wysiłek - stwierdził.

Pytany, czy taktyka i skuteczny serwis rywala miały jakiś wpływ na przebieg gry, odparł: Dziś - żadnego. I to niezależnie od tego, kto byłby po drugiej stronie siatki.

23-latek zaznaczył jednak, że nie wyszedł na kort pogodzony z porażką. W ten sposób nigdy nie myślę. Zawsze gram, by zwyciężyć, walczę, choć dziś po prostu nie byłem w stanie - zauważył.

Janowicz poinformował również, że problemy ze stopą pojawiły się kilka dni po jego powrocie z turnieju w hali Bercy pod koniec października. W Paryżu wszystko było w porządku, ale dwa dni później poczułem ból. Nie sądziłem, że to coś groźnego. Kłopoty ze stopą często przytrafiają się tenisistom. Po tygodniu zrobiłem prześwietlenie i okazało się, iż kość jest złamana - wyjaśnił.

Przyznał, że mimo dwumiesięcznej przerwy i rehabilitacji, prowadzący go lekarz nie był przekonany, czy powinien jechać do Australii. Przyplątał się jeszcze stan zapalny. Wylatując z Polski, nie byłem w stu procentach zdrowy. Zresztą nadal przyjmuję leki, choć oczywiście czuję się lepiej niż kilkanaście dni temu. Doktor nie był pewny, czy wyjazd to dobry pomysł, ale ja bardzo tego chciałem - powiedział.

30-letni przeciwnik Janowicza, Florian Mayer, który po raz pierwszy awansował do czołowej "16" tych zawodów, stwierdził, że odniósł jedno z najważniejszych zwycięstw w karierze. To naprawdę mój olbrzymi sukces - powiedział.

Zwrócił też uwagę, że już drugi mecz w tegorocznej edycji Australian Open rozgrywał w samo południe. Wcześniej o tej porze pokonał w pięciu setach rozstawionego z numerem 14. Rosjanina Michaiła Jużnego. Myślę, że tym bardziej mogę być z siebie dumny. Warunki były ekstremalnie trudne, a mimo to wyszedłem z obu pojedynków z bardzo wymagającymi rywalami obronną ręką - dodał.

Jego kolejnym przeciwnikiem będzie Hiszpan David Ferrer (nr 3).

(edbie)