Słowa te piszę niemal natychmiast po powrocie z krótkiej wizyty, którą delegacja Związku odbyła u naszych sąsiadów zza Odry. Spotkaliśmy się w Lipsku z zarządem niemieckiej federacji piłkarskiej DFB, którą kieruje prezes Wolfgang Niersbach, a głównym tematem rozmów była kontynuacja dotychczasowej współpracy w dziedzinie szkolenia dzieci i futbolu amatorskiego. Realizacja tego programu, znanego też pod nazwą Grassroots, rozwija się bardzo owocnie i mam nadzieję, że już niebawem zaowocuje.

Trudno się dziwić zainteresowaniu Niemców naszymi młodymi piłkarzami, których mają na wyciągnięcie ręki, a Bundesliga należy do najmocniejszych na świecie. Ale może i my się doczekamy, że Wisła czy Legia będzie podbierać zawodników z Borussii Dortmund. Ale tak na poważnie - DFB traktuje nas bardzo poważnie! I co jest widoczne, nieobce jest im dalekowzroczne myślenie, nie tylko na linii piłkarskiej. Tam myśli się także politycznie, czego dowodem jest choćby rozegranie ostatniego przed EURO meczu z Izraelem i to nie gdzie indziej, a na stadionie w Lipsku, we wschodnich Niemczech. To ma swoją wymowę i świadczy o uniwersalności sportowej dyplomacji naszych zachodnich sąsiadów, którzy nota bene, przyjmowali nas z najwyższymi honorami.

Na boisku natomiast nie było już dyplomacji - kadra Klosego i Ozila pewnie wygrała 2:0, ale podobnie jak w przypadku naszych piłkarzy, także i Niemcy mają jeszcze solidnie w kościach i tydzień, żeby to "rozchodzić". My w sobotę gramy z Andorą i nie kryję, że chcemy zobaczyć dużo bramek, przede wszystkim, aby sprawić radość dzieciakom, których ponad tysiąc zaprosiliśmy na mecz przy Łazienkowskiej. Chcemy, żeby było radośnie!