W ciągu ostatnich czterech lat liczba osób, które trafiają do lekarzy z objawami grypy wzrosła blisko sześciokrotnie - alarmuje "Metro". Najnowsze meldunki epidemiologiczne Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wyraźnie pokazują, że tylko w ciągu pierwszych trzech tygodni tego roku zanotowano w Polsce blisko 202 tys. zachorowań i podejrzeń.

Za wcześnie by podnosić alarm, stale monitorujemy sytuację i czekamy co przyniosą kolejne tygodnie - zapewnia nas prof. dr hab. Lidia Brydak, szefowa Krajowego Ośrodka ds. Grypy w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego. Z danych instytutu wynika, że o ile jeszcze w 2010 roku stwierdzono w Polsce ok. 550 tys. zachorowań i podejrzeń grypy, to w zeszłym już ponad 3,1 mln. To prawie sześciokrotny wzrost.

Powodem jest spadek zainteresowania szczepieniami. Choć szczepiących się nigdy nie było u nas dużo - w ostatnich latach mówiło się, że przeciwko grypie szczepi się ok. 6 proc. Polaków - w ostatnim sezonie odsetek ten spadł do 3,75 proc.

Polacy nie uważają grypy za groźną chorobę, zapominając, że może prowadzić do ciężkich i groźnych dla życia powikłań z chorobami serca włącznie. W sezonie 2013/2014 ponad 9 tys. przypadków grypy było leczonych w szpitalu.

(abs)