Po ponad półrocznej przerwie, na wokandę wrócił trwający od września 2008 r. proces autorów stanu wojennego, m.in. generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Być może proces zakończy się przed 30. rocznicą 13 grudnia 1981 r.

Przyczyną przerwy, która trwała od września 2010 r., była choroba członka składu orzekającego Sądu Okręgowego w Warszawie. Na tok postępowania wpłynie zapewne ostatnie pogorszenie zdrowia 87-letniego Jaruzelskiego. Według najnowszych ustaleń lekarzy może być on sądzony tylko raz w tygodniu, i jedynie przez dwie godziny.

Dziś spośród oskarżonych stawili się tylko Jaruzelski i b. szef PZPR Stanisław Kania. Świadek gen. Tadeusz Szaciłło (ówczesny szef propagandy w Głównym Zarządzie Politycznym WP) zeznał, że Jaruzelski "wręcz obsesyjnie" podkreślał, że problemy Polski należy rozwiązywać własnymi siłami. Świadek dodał, że nigdy nie widział żadnego dokumentu, w którym Jaruzelski dopuszczałby interwencję wojsk ZSRR w Polsce. To była prawdziwa dyktatura proletariatu - powiedział Szaciłło, nawiązując do działań NSZZ "Solidarność" z 1981 r. Dodał, że były dobre owoce stanu wojennego, bo potem związek dojrzał do wzięcia odpowiedzialności za państwo, a władza - do rozmów z opozycją.

Drugi świadek Jerzy Rakowski (b. oficer Sztabu Generalnego WP) powiedział, że w 1981 r. zwiększył się ruch samolotów wojskowych z ZSRR do Polski. Stan wojenny zapobiegł wojnie domowej - dodał.

Proces odroczono do 30 marca. Wyznaczono jeszcze dwa terminy rozpraw w kwietniu i dwa w maju.

Prok. IPN Piotr Piątek powiedział, że proces "idzie w takim kierunku", by mógł zakończyć się przed 30. rocznicą stanu wojennego. Dodał, że Szaciłło był ostatnim świadkiem wnioskowanym przez prokuraturę; teraz sąd zaczyna słuchać świadków wnioskowanych przez oskarżonych, wśród których nie ma "głośnych nazwisk". Jaruzelski nie chciał się wypowiadać.