Przed krakowskim sądem rozpoczął się proces dwóch pracowników ochrony oskarżonych o pobicie nietrzeźwego klienta sklepu. Mężczyzna zmarł dzień później w domu z powodu pękniętej śledziony.

Oskarżeni nie przyznali się przed sądem do winy. Jeden z nich wyraził ubolewanie i smutek z powodu śmierci mężczyzny.

Oprócz pobicia ze skutkiem śmiertelnym oskarżeni odpowiadają też za przekroczenie uprawnień pracowników ochrony poprzez naruszenie dóbr osobistych pokrzywdzonego, tj. jego zdrowia i życia.

Według ustaleń prokuratury ofiara była uderzana pięściami i kopana w okolice brzucha i klatki piersiowej, co spowodowało obrażenia wewnętrzne, złamanie kilku żeber, pęknięcie śledziony i wytworzenie się krwiaka. Następstwem było wykrwawienie i śmierć.

Nie sprzedano mu alkoholu, nie chciał wyjść ze sklepu

W listopadzie ubiegłego roku pracownica sklepu spożywczego wezwała ochronę do nietrzeźwego klienta, który po tym, jak odmówiono mu sprzedaży alkoholu, nie chciał wyjść ze sklepu i udaremniał jego zamknięcie. Na miejsce przybyli dwaj pracownicy firmy ochroniarskiej, którzy wyprowadzili klienta ze sklepu.

Jeden z ochroniarzy uderzył mężczyznę pięściami w korpus; klient zdjął okulary i kurtkę i zadeklarował chęć walki. Na miejsce przyjechał kolejny pracownik ochrony. Wobec mężczyzny użyto gazu pieprzowego; po kilku kolejnych ciosach został on przewrócony na ziemię, skuty i posadzony przy wejściu do sklepu.

Przybyli na miejsce policjanci zezwolili mężczyźnie na powrót do domu. Tam uskarżał się na bóle, ale nie poszedł do lekarza, bo liczył, że ból minie. Następnej nocy zmarł. Bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie, wynikające z pęknięcia śledziony.

Obaj oskarżeni w śledztwie nie przyznali się do winy. Marek J. wyjaśnił, że podejmował interwencję wobec agresywnego mężczyzny, ale uderzył go jedynie w obronie, nie powodując szkody. Wiesław C. wyjaśnił, że w czasie zdarzenia pomagał jedynie interweniującym kolegom z ochrony; nie bił pokrzywdzonego, jedynie dwukrotnie go odepchnął.

Zdaniem prokuratury, podejrzani musieli zdawać sobie sprawę, że uderzanie człowieka, w dodatku z dużą siłą, w tkanki miękkie korpusu ciała, może prowadzić do spowodowana poważnych obrażeń wewnętrznych, a w efekcie nawet do zgonu. Fakt, że pokrzywdzony był agresywny, nie upoważniał ich do odstąpienia od reguł prawidłowego działania i naruszenia tak istotnych dóbr prawem chronionych, jak życie i zdrowie ludzkie - uznała prokuratura.

Oskarżonym grozi kara do 10 lat więzienia.

(mal)