Najpóźniej za niecałe trzy tygodnie - 19 października, na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu, rząd Jerzego Buzka poda się do dymisji. Tymczasem bez konkretów zakończyło się spotkanie liderów koalicji SLD-UP z politykami Platformy Obywatelskiej. Maciej Płażyński po raz kolejny zapowiedział, że Platforma nie będzie tworzyć koalicji rządowej z lewicą.

Wiadomo natomiast, że w środę desygnowany na ministra finansów Marek Belka spotka się z przedstawicielami PSL, Platformy oraz Samoobrony. Na tych spotkaniach ma przedstawić swój plan ratowania finansów publicznych. Od niego zależy, czy powstanie rząd koalicyjny czy mniejszościowy. "W czwartek będzie można powiedzieć o zasadniczych rozstrzygnięciach" - mówił Leszek Miller, szef Sojuszu. Efekty dzisiejszego spotkania nie są dla nikogo niespodzianką. W sejmowych kuluarach mówiło się, że rozmowy nie doprowadzą do przełomu w tworzeniu koalicji, bo politycy obu stron odrzucają taką możliwość. Rozmowy mogły jedynie przynieść przełom w procesie tworzenia rządu mniejszościowego. Jeszcze w połowie ubiegłego tygodnia wydawało się, że taki scenariusz czyli powstanie gabinetu SLD wspartego w decydującym głosowaniu przez polityków PO jest jak najbardziej prawdopodobny. Po cichu mówili o tym przedstawiciele obu tych ugrupowań. Jednak w ostatnich dniach politycy Platformy usztywnili swe stanowisko – zaczęli mówić, że nie będą kozłem ofiarnym, na którego Leszek Miller zrzuci odpowiedzialność ze ewentualne niespełnienie wyborczych obietnic.

Góra z górą się nie zejdą, ale może jest szansa na porozumienie między tak zwanymi dołami Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Sprawdzał w Częstochowie nasz reporter Tomasz Maszczyk. Posłuchaj jego relacji:

foto RMF

16:05