MSZ jest naszpikowany funkcjonariuszami wojskowych i cywilnych tajnych służb – uważa Andrzej Zybertowicz, autor książki "W uścisku tajnych służb". Jeśli więc tam dzieje się taka niebywała afera, to znaczy, że ci ludzie zajmują się wszystkim tylko nie dobrem państwa.

W resortach, przez które przepływają najważniejsze informacje i największe pieniądze, nasycenie służbami specjalnymi jest duże – mówi Andrzej Zybertowicz. Ministerstwa skarbu, spraw wewnętrznych, zagranicznych, na pewno jakieś piony resortu gospodarki to są te resorty, gdzie czymś naturalnym jest wprowadzanie osób związanych z tajnymi służbami, żeby monitorować przebieg procesów, zaburzenie których może być niekorzystne dla państwa.

Ale czy oni są tam po to, aby chronić dobra wspólne, czy aby wykorzystywać przełożenia na różne instytucje do robienia przywłaszczeń aferowych?

Zdaniem Zybertowicza to drugie, bo Polską rządzą Antyrozwojowe Grupy Interesów; ARGI - grupy, których działanie powoduje osłabienie państwa lub sparaliżowanie jego zdolności do działania na rzecz dobra wspólnego. Skoro w Polsce mamy aferę za aferą, a sprawcy głównych afer albo nie są poznani, albo nie są wykrywani – wyjaśnia – to znak, że musi się za tym kryć się potężny układ, który uniemożliwia ich ujawnienie.

Jednocześnie Zybertowicz podkreśla, że w rządzie Leszka Millera było co najmniej kilkanaście osób, o których wiadomo, że były współpracownikami komunistycznych tajnych służb. W MSZ obecnie – jeśli się nie mylę – 3 czy 4 wiceministrów są to osoby, które w oświadczeniach lustracyjnych przyznały się do związków z komunistycznymi służbami specjalnymi.