Każdego będzie stać na to, aby podjąć studia. Najuboższym studentom państwo w stu procentach poręczy kredyty na naukę - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydało rozporządzenie, które sprawi, że wzięcie pożyczki będzie prostsze.

Dla najuboższych studentów - kredyty bez poręczenia. Mniej biurokracji - wystarczy legitymacja studencka, by bank nie zawiesił rat. I możliwość zawieszenia spłaty długu nawet na rok. Ułatwienia dla studentów, wprowadza Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pożyczki na nowych zasadach będzie można otrzymać już od października tego roku.

Co prawda studenci mogą otrzymywać tanie i szybkie kredyty już od 12 lat, ale niewielu z nich korzystało. Co więcej liczba pożyczek od 1998 roku systematycznie spada. W ubiegłym roku zaledwie co 6. student wziął kredyt, czyli 18 tysięcy na 1 mln 800 uczących się. A wszystko przez konieczność przedstawienia poręczeń. Z tego powodu rok temu pożyczki nie otrzymała jedna szósta ubiegających się o kredyty - tłumaczy wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Witold Jurek.

Byli to studenci najbiedniejsi, których nie było stać na przedstawienie zabezpieczenia kredytu. Ale od tego roku akademickiego będą mogli skorzystać z poręczenia Skarbu Państwa. Chodzi o studentów, w których rodzinach dochód nie przekracza 600 zł na osobę. Jeżeli zaś zamknie się w widełkach 601 - 1 tys. zł, poręczenie obejmie 70 proc. pożyczki.

Rata spłaty kredytu nie będzie przekraczać 20 proc. dochodów absolwenta uczelni. A kiedy ten straci pracę albo np. zachoruje i popadnie w kłopoty finansowe, będzie miał prawo zawieszenia spłaty nawet na rok.

Będzie też mniej formalności. Teraz co trzy miesiące trzeba biegać do banku z zaświadczeniem z uczelni, że się studiuje, od jesieni wystarczy zaledwie legitymacja studencka - mówi Bartłomiej Banaszak, przewodniczący parlamentu studentów, który w czasie studiów korzystał z kredytu.