Dziś mija 20. rocznica utworzenia pierwszej strony internetowej. Napisał 13 listopada 1990 roku napisał ją Tim Berners-Lee. Przez 20 lat internet zmienił się niemal nie do poznania i na stałe wpisał się już w naszą codzienność.

Dzisiaj trudno już uwierzyć, jak to było. Żeby sprawdzić rozkład jazdy, trzeba było pójść na przystanek, żeby coś znaleźć w gazecie należało ją kupić i pamiętać gdzie leży, żeby wysłać wiadomość albo opłacić rachunki - iść na pocztę, słowem - wykonywaliśmy w tych czasach masę czynności, dziś już stopniowo zapominanych. Klawiatura kojarzyła się głównie z maszyną do pisania, a ekran z telewizorem.

Potem się z nowym medium oswajaliśmy. Wielu, nie ma co ukrywać, głównie dzięki materiałom etnograficznym, poświęconym jednej, bardzo przyjemnej części ludzkiego życia. Dzięki nim także rozwijał się sam internet - na zdjęcia i filmy trzeba było coraz więcej pamięci i coraz szybszych połączeń, potem pojawiły się łącza tak szybkie, że dało się już rozmawiać twarzą w… ekran z kimś, kto jest za oceanem. Potem internet nie z kabla ale w powietrzu - i ani się obejrzeliśmy, jak bez Internetu nie wiemy już jaka jest pogoda.

W 20 lat od pojawienia się pierwszej strony WWW internet staje się nieodzownym narzędziem politycznej autopromocji.

Czym uwodzą wyborców kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów? Co wrzucają na Twittera, Facebooka i inne portale? Przede wszystkim filmiki. Kandydatka na radną stwierdza, że jej największym atutem jest ciało, więc prezentuje je w skąpym bikini. Kandydatowi na burmistrza wydaje się, że umie śpiewać, więc śpiewa. Urzędujący prezydent Siemianowic stwierdza, że wyborców zafascynuje jego zwykły dzień, więc go prezentuje - od świtu, przez godziny w pracy, do wieczoru i treningu karate.

Oprócz tego internauci są zarzucani informacjami o tym, co kandydaci robili, robią, bądź zamierzają robić. Nawet jeśli jest to spacer z psem. Sieć pomieści wszystko, ale też wszystko zapamięta. Wszelkie wpadki, jak te z przenikającym kandydatem, który nie zorientował się, że to nie nagranie, a transmisja na żywo, krążą od komputera. I nie da się ich usunąć.

A co czeka nas w przyszłości?

Gdybyśmy wiedzieli, co czeka nas w przyszłości, bylibyśmy z pewnością bogatymi ludźmi. Odpowiedzi na to pytanie jest naprawdę wiele. Najprawdopodobniej internet będzie wszędzie tam, gdzie zasięg telefonu komórkowego, a do korzystania z sieci nie będziemy już potrzebowali monitora , ale na przykład specjalnych okularów. A klawiaturę zastąpi nasz głos i mówione przez nas czule do martwego urządzenia polecenia. Brzmi jak scenariusz filmu Science Fiction? Proszę sobie tylko przypomnieć co o internecie mówiono 20 lat temu. Dziś bez niego wielu nie wyobraża sobie życia.

Inna z teorii mówi o tym, że zmieni się sposób wyszukiwania informacji. Będzie można znaleźć dokładnie to czego szukamy, bo komputery maja ponoć wykorzystywać sztuczną inteligencję. Kto ją wymyśli, odniesie nie mniejszy sukces niż amerykańska wyszukiwarka Google. Skądinąd wiadomo, że informatycy z tej firmy już teraz pracują nad przeglądarką, która pozwoli nam korzystać z internetu w trzech wymiarach. I nie chodzi tutaj tylko o zdjęcia czy filmy, będzie można również porozmawiać w trzech wymiarach - prawie tak jak oko w oko z innym człowiekiem, tyle że "prawie" robi wielką różnicę.