W tajnych zeznaniach krakowski prokurator Marek Wełna ujawnia po latach, jak urzędnicy rządu PiS kazali mu szukać haków na przeciwników politycznych - informuje "Gazeta Wyborcza". Chodziło m.in. o Leszka Millera, Józefa i Marię Oleksych oraz Aleksandra i Jolantę Kwaśniewskich.

Marek Wełna występował 3 listopada w warszawskim sądzie jako świadek w procesie jaki prezes PiS Jarosław Kaczyński wytoczył Romanowi Giertychowi za to, że ten publicznie zarzucił mu "zbieranie haków" na przeciwników politycznych w czasach rządów PiS.

Prokurator Wełna kierował wtedy śledztwami związanymi z obrotem paliwami, które na przełomie 2005 i 2006 r. bardzo interesowały polityków PiS. Teraz, po sześciu latach, opowiedział przed sądem, jak najpierw miał nadzieje, że pod ich rządami sprawy ulegną przyspieszeniu, i jak te nadzieje zostały zawiedzione. Wcześniej sąd musiał zwolnić go z tajemnicy służbowej, dlatego zeznania złożył za zamkniętymi drzwiami.

Z pierwszych spotkań ze Zbigniewem Ziobro, Bogdanem Święczkowskim i Januszem Kaczmarkiem wynikało, że nie są oni zainteresowani rzetelnym prowadzeniem śledztwa. Chodziło im tylko o pokazanie spektakularnych akcji ukierunkowanych przeciwko ich przeciwnikom politycznym. Moi przełożeni, ci bezpośredni i ci z Warszawy, wymagali przede wszystkim analiz materiału dowodowego pod kątem ciekawych osób, które mówią o jeszcze ciekawszych osobach - powiedział "Gazecie" prokurator.

Wełna podkreśla, że wydając polecenia szukania haków na znane osoby, "Święczkowski, Ziobro i Kaczmarek mówili wprost, że takie są oczekiwania pana Jarosława Kaczyńskiego". Prokurator dodaje, że znał materiał dowodowy i wiedział, że "nie pozwala on na stawianie zarzutów".