Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszała matka czwórki dzieci, które latem utonęły w Warcie koło Działoszyna w Łódzkiem. Wcześniej taki sam zarzut usłyszała asystentka rodziny. Kobietom grozi do pięciu lat więzienia.

Matka dzieci podczas przesłuchania odmówiła składania wyjaśnień. Nie zastosowano wobec niej żadnych środków zapobiegawczych. Prokuratura powołała zespół biegłych psychiatrów, którzy mają ocenić jej stan psychiczny.

Do tragedii doszło na początku sierpnia w okolicach Działoszyna. 36-letnia matka wypoczywała razem z piątką dzieci i asystentką rodziny z opieki społecznej na dzikim kąpielisku nad Wartą. Nurt rzeki porwał czworo kąpiących się dzieci - dwie dziewczynki: 7-letnią Hanię i 11-letnią Kasię oraz ich dwóch braci - 14-letniego Mieczysława i o rok starszego Andrzeja. Jeszcze tego samego dnia wyłowiono z rzeki trójkę rodzeństwa. Mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Ciało 14-latka odnaleziono dwa dni później pół kilometra od miejsca tragedii.

Dzieci chciały się wykąpać

Matka dzieci była trzeźwa. Rodzina była pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej. Miała przyznaną asystentkę rodziny, której zadaniem była m.in. pomoc w opiece nad dziećmi. Kobieta była razem z rodziną nad rzeką. Zeznała, że w chwili tragedii opiekowała się najmłodszym dzieckiem.

Matka dzieci, ze względu na stan zdrowia, została przesłuchana dopiero po kilku tygodniach od tragedii. Według śledczych zeznała, że tego dnia dzieci bardzo chciały wykąpać się w rzece. W miejscu dzikiego kąpieliska było płytko i nie zdawała sobie sprawy, że w pewnej odległości od brzegu jest znacznie głębiej. Próbowała ratować dzieci, ale sama musiała trzymać się gałęzi, bo nurt rzeki był zbyt silny.