Brytyjski sąd zdecydował o ekstradycji do Polski Czesława K., męża Grażyny Kuliszewskiej. Ciało kobiety przed rokiem wyłowiono z rzeki Uszwicy w Małopolsce. Grażyna Kuliszewska zaginęła 4 stycznia 2019 roku. Miała wylecieć do Londynu z lotniska w podkrakowskich Balicach. Do Balic nie dotarła. W jej poszukiwania było zaangażowanych kilkudziesięciu policjantów. To jeden z nich odnalazł ciało kobiety w rzece, niedaleko od miejsca gdzie mieszkała jej rodzina. Na niewyjaśnione okoliczności zaginięcia kobiety wskazywali dziennikarze Onetu i Fakt24.

Brytyjski sąd zdecydował o ekstradycji do Polski męża Grażyny Kuliszewskiej. Czesław K. ma prawo jeszcze odwoływać się od tej decyzji do sądu najwyższego. Jeśli to zrobi, to sprawa przedłuży się.

Czesław K. przebywa w areszcie. Został zatrzymany 22 lipca w Londynie na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA). Nakaz wydał Sąd Okręgowy w Tarnowie na wniosek Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Ta z uwagi na dobro sprawy nie ujawnia, jakie zarzuty były podstawą do przygotowania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Według nieoficjalnych doniesień, był to zarzut zabójstwa żony.


Grażyna Kuliszewska zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia 2019 roku. O tajemniczym zniknięciu 34-latki informowały w lutym portale Onet i Fakt24.

Pochodząca z Borzęcina koło Brzeska kobieta wraz ze swoim mężem pracowała w Wielkiej Brytanii. Para ma pięcioletniego syna. Z relacji mediów i świadków wynika, że świąt Bożego Narodzenia 2018 roku Kuliszewska nie spędziła z rodziną - została w Londynie, a mąż i syn wrócili do Polski.

3 stycznia również i ona przyleciała do kraju. Zdążyła z mężem Czesławem odwiedzić notariusza - zamierzali podpisać umowę, zgodnie z którą dom 34-latki w Polsce przechodzi na Czesława. Kuliszewska miała przepisać mężowi nieruchomość za 15 tys. funtów (ok. 70 tys. zł). Do podpisania umowy jednak nie doszło, ponieważ brakowało stosownych dokumentów. Portale podają również, że pieniądze, które Czesław miał przekazać żonie, zniknęły. 4 stycznia Kuliszewska planowała wrócić do Londynu, na lotnisko do Krakowa jednak nie dotarła.

Jej ciało, po prawie dwumiesięcznych poszukiwaniach, wyłowiono 28 lutego z rzeki Uszwicy niedaleko Borzęcina.

Zgodnie z relacją jej męża, wieczorem 3 stycznia jego żona była podenerwowana. Poszli spać we trójkę: on, żona i syn. Kiedy mężczyzna obudził się rano, 34-latki nie było. Miała zostawić mu wiadomość, że zobaczą się w Londynie. Pojechał do Londynu, ale nie zastał tam kobiety. Zawiadomił o tym bliskich i policję.

Według siostry Grażyny, małżonkowie planowali rozwód, choć mąż twierdził, że nie miał informacji o takich planach. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że w Londynie Kuliszewska miała mieć romans z Kurdem o imieniu Sardar. Gdy ten dowiedział się o zaginięciu kobiety, zamieścił na Facebooku ogłoszenie o nagrodzie w wysokości 100 tys. zł za informacje o zaginionej. Sardar twierdził, że widział dokumenty rozwodowe przygotowane przez kobietę. Ta jednak nie chciała powiedzieć mężowi o swoich planach w obawie przed jego reakcją.

Dziennikarze dotarli do nagrania, na którym słychać kłótnię Grażyny i jej męża Czesława. Na nagraniu z 21 listopada widać też ich pięcioletniego syna; mężczyzna grozi kobiecie i przezywa ją, kłócą się o dom. Dziennikarze Onetu i Faktu24 ustalili także, że Polka bez zgody męża wzięła pożyczkę na dużą kwotę w jednym z brytyjskich banków.