W amerykańskich mediach pojawia się coraz więcej informacji na temat przebiegu akcji wymierzonej przeciwko Saddamowi Husajnowi. Przypomnijmy to właśnie iracki przywódca był celem pierwszych ataków na Bagdad, ataków które rozpoczęły wojnę.

Decyzja w sprawie przyśpieszonego uderzenia na Irak i zaatakowania samego Saddama była bardzo trudna i nigdy zapewne nie poznamy wszystkich jej uwarunkowań. Ale jak pisze w najnowszym wydaniu tygodnik „Newsweek” istotne znaczenie miał fakt, że Husajn przebywał podobno w wyjątkowo silnie umocnionym bunkrze, budowanym przez niemieckich inżynierów.

Żaden z pocisków nie byłby w stanie go zburzyć. Dlatego do akcji trzeba było użyć samolotów wyposażonych w potężniejsze tonowe bomby burzące.

Iracka ochrona przeciwlotnicza wokół Bagdadu była jeszcze wtedy nietknięta i nawet przelot niewidocznych dla radarów maszyn był bardzo ryzykowny. Zdecydowano o wysłaniu dwóch samolotów F-117, każdy z nich wyposażono w bomby typu MK-84.

Ostateczną decyzję prezydent podjął, gdy obie maszyny już były w powietrzu, jednak zanim znalazły się w przestrzeni powietrznej Iraku. Automatycznie też przeprogramowano około 40 pocisków, które miały uderzyć w bunkier tuż po jego rozbiciu i dokończyć dzieła.

Skutki ataku obserwował z zewnątrz ktoś z bliskiego otoczenia Saddama, kto przekazał CIA wiadomość o miejscu jego pobytu. Jego relacja wskazuje, że Husajn został co najmniej ranny.

Foto: Archiwum RMF

18:20