Autorka: Marta Michalak

W pewnej pięknej krainie Liścikowo, w parku nad jeziorem mieszkał Mały czerwony Listek Klonu. W parku było bardzo wiele liści, liście dębu, kasztanowca, a także inne liście klonu. Wszystkie były bardzo kolorowe: żółte, brązowe, zielone nawet pomarańczowe, ale żaden liść nie był czerwony! Czerwony był tylko Mały Listek Klonu. Zastanawiał się on często dlaczego wśród tylu liści, tylko on jest czerwony. Nie pamiętał skąd wziął się w parku, pamiętał tylko, że gdy był całkiem malutki, mieszkał zupełnie gdzie indziej, potem wiatr zerwał go z drzewa i przywiał właśnie do parku w Liścikowie. Musiał przebyć bardzo długą drogę, bo gdy już dotarł na miejsce był bardzo zmęczony. Tylko tyle pamiętał. Mały Listek Klonu często marzył o tym, żeby zobaczyć listki takie same jak on - czerwone. Wiedział bowiem, że gdzieś musi znajdować się taka kraina, w której wszystkie listki są czerwone! Nie wiedział tylko gdzie i jak ma się tam dostać.

- Może zapytam moich przyjaciół: innych listków - pomyślał.

Na początek postanowił zapytać żółte listki dębu.

- Witajcie przyjaciele, czy nie wiecie przypadkiem, gdzie jest kraina czerwonych listków klonu? - zapytał

- Może za parkiem, w zielonym lesie, mieszkają czerwone listki - odpowiedziały listki dębu.

- Tak, to na pewno tam! - ucieszył się Mały - ale zaraz posmutniał.

- Jak mam się tam dostać, to bardzo daleko.

- Popatrz właśnie przejeżdża tędy mała Jagódka na swoim rowerku, wsiądź do jej koszyczka, ona na pewno Cię tam zawiezie.

Mały Listek Klonu zrobił tak jak poradziły mu żółte listki dębu. Usadowił się wygodnie w koszyczku Jagódki, rowerek trochę podskakiwał, bo Jagódka jechała po dużych kamieniach, ale to nic! Mały był tak zadowolony, że w ogóle o tym nie myślał.

- Zaraz zobaczę mnóstwo czerwonych listków, tak się cieszę - zawołał.

Jagódka i listek klonu dotarli na miejsce. Las był piękny, było w nim bardzo dużo drzew, ale niestety wszystkie drzewa były zielone, a zamiast liści miały igiełki.

Ojej - zawołał mały, co to za drzewa, nigdy takich nie widziałem.

- Jesteśmy drzewami iglastymi - odezwał się rozespany jeszcze świerk, który właśnie uciął sobie popołudniową drzemkę - Co tu robisz listku? Chyba przybyłeś z pobliskiego parku, prawda?

- Tak, szukam krainy, gdzie wszystkie listki są czerwone tak jak ja. Niestety to nie tutaj, ale może pan wie gdzie znajduje się taka kraina. Aha i dlaczego pan ma igły zamiast listków?

- Mam igiełki, bo jestem drzewem iglastym, ty pochodzisz z drzewa liściastego. Są i takie, i takie drzewa, ale wszystkie są tak samo potrzebne. Posłuchaj Mały, dam ci dobrą radę. Zapytaj o krainę czerwonych listków wiewiórki, ona ciągle gdzieś biega, zbiera żołędzie, żeby miała co jeść zimą. Może ona widziała taką krainę - powiedział sędziwy świerk.

- Dziękuję panu bardzo, już biegnę! Wiewiórka jest mądra, na pewno będzie wiedziała, miło było pana poznać! Do widzenia! - zawołał Mały i już go nie było.

- Dzień dobry kochana wiewiórko, jestem Mały Listek Klonu - przedstawił się Mały.

- Witaj, mój drogi co robisz w naszym lesie? - zapytała wiewiórka.

- Szukam krainy czerwonych listków - odpowiedział Mały - może wiesz, gdzie można ją znaleźć, byłaś przecież w tylu miejscach.

- Nigdy nie widziałam takiej krainy, ale może znajduje się ona w sadzie - odpowiedziała wiewiórka.

- W sadzie? A gdzie to jest? - zapytał Mały - jak tam dotrzemy?

- Sad jest za lasem, to kawał drogi, ale mam pomysł! - zapiszczała radośnie wiewiórka! - widziałeś kiedyś latawiec?

- Jasne, że tak - uciszył się Mały - dzieci ciągle przychodzą do parku i puszczają latawce!

- No właśnie - powiedziała wiewiórka - ty będziesz latawcem, ja uczepię się ciebie, a wiatr poniesie nas aż do sadu.

- Nie wiem czy cię uniosę - zmartwił się Mały - ale możemy spróbować!

Wiewiórka i Mały Listek Klonu już po chwili szybowali w powietrzu.

- Ja latam, ja latam - piszczała z zachwytu wiewiórka!

Mały śmiał się i pomyślał sobie "Zawsze myślałem, że jak jestem taki malutki to nikomu nie jestem przydatny, a teraz wiem, że to nie ważne czy ktoś jest mały czy duży, zawsze może sprawiać radość innym. Cieszę się, że wiewiórka jest taka zadowolona. Gdyby tak jeszcze moje marzenie się spełniło.

- Jesteśmy na miejscu - przerwała rozmyślania Listka wiewiórka - możesz lądować.

Listek bezpiecznie wylądował i zaraz razem z wiewiórką zaczęli się rozglądać za innymi czerwonymi listkami klonu. Ale niestety, w sadzie czerwonych listków też nie było! Nie było tam też żołędzi, które chciała sobie nazbierać wiewiórka.

- Och, i znowu nic! Gdzie mam jeszcze szukać, kto może znać drogę do mojej klonowej krainy! - zawołał Mały.

- Spokojnie Listku - odezwała się fioletowa śliwka - szukasz krainy czerwonych listków klonu, tak?

- Tak, tak, może pani wie gdzie taka kraina się znajduje, tak bardzo chciałbym ją odnaleźć!

- Niestety nie wiem, ale w sadzie jest wiele drzew owocowych, zbliża się noc, prześpijcie się tutaj, a rano wszystkich zapytamy, drzewa owocowe są bardzo mądre, ciągle słuchają ludzi, którzy rozmawiają podczas zbierania owoców, na pewno kiedyś o takiej krainie słyszeli! - powiedziała śliwka.

Oj, jak bym się ucieszył - pomyślał Mały i od razu zasnął. Był bardzo zmęczony długą drogą do sadu.

Rano ciepłe, jesienne promyki słońca i głos małego chłopca obudził Małego ze snu.

Ojej, kto to - pomyślał.

Mały chłopiec biegł w stronę Listka Klonu, mówił jakimś innym językiem niż wszyscy ludzie, których znał Mały, ale o dziwo Mały go rozumiał, ciekawe dlaczego?

Co to za chłopczyk? - zapytał Mały.

To wnuczek naszego właściciela, ma na imię Scott i mieszka w dalekiej Kanadzie. Trzeba tam lecieć samolotem! Teraz przyjechał do swojego dziadka na wakacje, ale już jutro odlatuje do domu - odpowiedziała Małemu śliwka.

Mały Scott podbiegł do Listka Klonu i od razu się mu spodobał, zapytał dziadka czy może wziąć listek ze sobą do domu. Obiecał, że będzie się nim opiekował. Dziadek się zgodził.

Już po chwili Mały siedział pomiędzy kartkami zeszytu Scotta.

- Będzie Ci tu wygodnie i bezpiecznie minie ci podróż samolotem - powiedział chłopczyk.

- Mały był przeszczęśliwy, miał nadzieję, że tam, w dalekiej Kanadzie odnajdzie wreszcie swoją wymarzoną krainę czerwonych listków klonu. Bał się jednak podróży samolotem. Wprawdzie latał już wcześniej razem z wiatrem i wiewiórką, ale to nie to samo.

Samolot był wielki, siedziało w nim bardzo wielu ludzi. Mały wraz ze Scottem usiedli tuż przy oknie, żeby wszystko dobrze widzieć. Lecieli bardzo długo, tak długo, że Małemu zachciało się spać. Zasnął bardzo mocno i śnił o swojej wymarzonej krainie. Nagle obudziło go dziwne wrażenie jakby koła samolotu dotknęły ziemi.

- Hurra! - zawołał Mały - jesteśmy na miejscu!

Mały razem ze Scottem wysiedli z samolotu i przesiedli się do samochodu, do domu chłopca był jeszcze spory kawałek drogi. Jechali długą drogą, wokół było po prostu przepięknie! Pełno jezior, wysokie góry i niedźwiadki przechadzające się po lesie. Nagle wjechali na bardzo wąską dróżkę, z daleka było widać mały domek, a wokoło.

Mały nie mógł wprost uwierzyć własnym oczom! Wkoło stało mnóstwo drzew, jedno przy drugim. I nie były to zwykłe drzewa, to były klony! A na każdym klonie, pełno listków i to jakich listków. Oczywiście czerwonych!!

- Hurra, hurra!!!!! - zawołał Mały - nareszcie, odnalazłem moją wymarzoną krainę!!!!!!!

Mały wysiadł z samochodu i od razu pobiegł do listków.

- Witajcie - zawołał - tak długo was szukałem!

- Popatrzcie to Mały! - zawołały listki

- Skąd mnie znacie - zapytał bardzo zdziwiony Mały.

- Gdy byłeś jeszcze bardzo malutki mieszkałeś razem z nami na tamtym drzewie klonu. Byłeś jednak wielkim wiercipiętą i pewnego dnia wiatr zerwał cię z drzewa i zaniósł bardzo, bardzo daleko. Od tej pory już cię nie widzieliśmy - odpowiedziały listki.

Teraz mały wiedział już wszystko, pamiętał przecież, że kiedyś mieszkał gdzie indziej, że wiatr niósł go bardzo, bardzo daleko i że tak trafił do Liścikowa. Właśnie to pamiętał! Teraz już wiedział: stąd pochodzi, wiedział też dlaczego rozumiał małego Scotta, chociaż inni go nie rozumieli. Mówił tym językiem, kiedy był malutki, musiał go pamiętać! Mały był bardzo szczęśliwy, rozmawiał ze swoimi nowymi przyjaciółmi bardzo długo i bardzo, ale to bardzo mu się tam podobało. Spełniło się jego wielkie marzenie! Mały spędził tam całą jesień i zimę.

W końcu nastała wiosna. Mały Scott znowu wybierał się w odwiedziny do dziadka. Zapytał więc Małego czy ma go odwieźć powrotem do Liścikowa, czy też może chce zostać tutaj. Mały musiał podjąć bardzo ważną decyzję i nie wiedział co zrobić. Tutaj było mu bardzo dobrze, znalazł listki takie same jak on i przecież o tym marzył przez całe życie. A jednak. jednak bardzo tęsknił za swoimi przyjaciółmi: za listkami w żółtych, zielonych, pomarańczowych i brązowych kolorach, za małą Jagódką i jej rowerkiem, za sędziwym panem świerkiem, za rudą wiewiórką, której sprawił tyle radości, bo dzięki niemu mogła latać i za panią śliwką, która była bardzo mądra. Oj, tak Mały tęsknił za nimi bardzo! Wiedział już co ma zrobić! Podziękował grzecznie czerwonym listkom klonu za gościnę, obiecał, że na pewno jeszcze kiedyś je odwiedzi i wyruszył w drogę powrotną do domu. Znowu jechał samochodem, potem bardzo długo leciał samolotem, aż wreszcie znalazł się z powrotem w domu. Najpierw odwiedził panią śliwkę, potem rudą wiewiórkę i sędziwego pana świerka, w końcu dotarł do parku w Liścikowie. Wszyscy jego przyjaciele bardzo się uradowali na jego widok, bo też bardzo za nim tęsknili. Mały opowiedział im wszystkie swoje przygody: a przecież było ich bardzo, bardzo dużo. Czasem nie było łatwo, ale mały dał sobie radę, bo na każdym kroku pomagali mu wspaniali przyjaciele. Mały był przeszczęśliwy!!!

I Ty masz wkoło wielu przyjaciół i ludzi, którzy zawsze będą przy Tobie. Pamiętaj o tym! Jesteś wyjątkowy jak Mały czerwony Listek Klonu i tak jak on po wielu trudnościach i przygodach na pewno pewnego dnia wrócisz do domu, swojego domu!