Aż 22 doradców ma prezes Najwyższej Izby Kontroli. Wśród nich są osoby, które wcześniej podpadły i straciły inne stanowiska. Zarabiają ponad 10 tys. zł miesięcznie. Czym sobie zasłużyli na taką ciepłą posadę? - pyta "Super Express" i wymienia przykłady.

Lech Bylicki zanim został doradcą, był dyrektorem warszawskiej delegatury NIK-u. Stracił posadę, gdy wyszło na jaw, że w NIK-u pracę dostała jego bliska rodzina: dwie córki, synowa, siostrzenica i szwagier córki. Prezesowi Mirosławowi Sekule doradza w sprawach rolnictwa.

Władysław Majka był dyrektorem generalnym Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Właśnie kontrola NIK-u wykazała, że w Komitecie zginęło kilka komputerów. Majka stracił posadę dyrektora generalnego UKIE i trafił do... NIK-u. Od 4 lat jest doradcą prezesa Mirosława Sekuły, m.in. w sprawach organizacyjnych.