Prokuratura w Bartoszycach prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 55-letniej mieszkanki tego miasta. Zmarła na zapalenie płuc, choć w ciągu jednego tygodnia dwa razy była w przychodni u lekarza, a do tego jej rodzina wzywała do domu pogotowie.

Kobieta pierwszy raz poszła do przychodni we wtorek. Mimo że miała 40-stopniową gorączkę, lekarka nie zaleciła dodatkowych badań, a jedynie przepisała leki przeciwgorączkowe. Po trzech dniach chora znów poszła do tej samej przychodni, i znów dostała kolejne lekarstwa. Nie zrobiono jej prześwietlenia, choć prawdopodobnie pozwoliłoby ono wykryć, na co cierpi kobieta. Jej mąż oskarża lekarzy o niekompetencję oraz o chęć zaoszczędzenia na pacjentce – obecny system powoduje, że lekarzom rodzinnym nie opłaca się wysyłać chorych na dodatkowe badania, bo dostają wtedy mniejsze wynagrodzenia.

Rodzina ma też żal do dyspozytorki pogotowia ratunkowego. Gdy dwa dni po wizycie w przychodni stan chorej się nie poprawił, jej mąż próbował wezwać karetkę. Ale dostał jedynie zalecenie podania kolejnych lekarstw. Szef bartoszyckiego pogotowia Grzegorz Drzazga twierdzi jednak, że tu wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.

Prokuratura Rejonowa w Bartoszycach na razie nikomu nie postawiła w tej sprawie żadnych zarzutów.

Mówi prokurator Beata Ewert. Ze względu na konieczność uzyskania ekspertyz medycznych, śledztwo potrwa przynajmniej kilka miesięcy.