Zima przyszła nad ranem o od razu spowodowała ogromne zamieszanie. Przecierałem oczy ze zdumienia, bo kładłem się spać w jesiennej, nawet nie mokrej rzeczywistości. Pierwsze wrażenie rano? – Gdzie są moje narty?

Przydałyby się. O 7.00 śniegu już było po kostki. Do tego silny wiatr, śnieżna zadymka. Na parkingu panika – gdzie moja zmiotka? Czemu nie zmieniłem opon słyszałem od swoich sąsiadów. Rękawy poszły w ruch, bo jakoś trzeba było samochody odśnieżyć.

Wyjazd z osiedla i korek. Kilkadziesiąt samochodów przesuwających się w żółwim tempie. Od razu było widać, kto ma letnie opony. Najmniejsza próba ruszenia przypominała jazdę figurową na lodzie. Im bardziej w las tym… gorzej. Na CB radiu, co chwilę komunikat- zablokowana trasa na Warszawę. Nie ma wyjazdu na Białystok. Na Sikorskiego pod górkę TIR-y nie mogą wyjechać. Trasa, którą normalnie pokonałbym w 10 minut zajęła mi 45. Tak mieli wszyscy. 5 godzin jechałem z Warszawy- 170 kilometrów – powiedział mi jeden z kierowców, z którym rozmawiałem na parkingu. Inny mówił- odwoziłem żonę do pracy 2 godziny z Konopnicy (10 km od Lublina).

Szkoły nauki jazdy odwoływały zajęcia. W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Lublinie nie odbył się, żadem egzamin praktyczny.

Na pierwszy termin o 7.15 z 12 osób dotarło 5. W takich warunkach nie ma mowy o przeprowadzaniu egzaminu. Ci kursanci nie mieli nigdy okazji jeździć w zimowych warunkach. Szkoleni byli w lecie- mówi Artur Banaszkiewicz- wicedyrektor lubelskiego WORD. Wszystkie egzaminy praktyczne przekładamy na sobotę. Jeśli Ktoś przyjedzie dzisiaj, bo nie mieliśmy okazji powiadomić może zdać testy.

Bliżej południa na drogach zrobiło się nieco lepiej. Drogowcy podobno byli widziani w mieście przez kierowców, choć ja osobiście nie doświadczyłem tego widoku. Może posypali, a może zwyczajnie się rozpuściło pod kołami. Nie będę się czepiać.

Dojechałem do centrum Lublina i co widzę? Chodniki chociażby przy Lipowej, Chopina nieodśnieżone.

Ludzie brnęli w przez błoto, kałuże. Od rana jak mówiła kobieta wracająca z pracy jest tak samo. Szłam do pracy po kostki w śniegu. Liczyłam na to, że wracając, chociaż nie zmoczę butów. Przeliczyłam się- dodała. Moje buty po kilkunastu minutach również nadawały się wyłącznie do wysuszenia.

30 tysięcy odbiorców w regionie bez prądu. Liście nie zdążyły spaść z drzew, oblepił je mokry śnieg i gałęzie zaczęły się giąć jak plastelina. Wiele z nich pozrywało linie niskiego i średniego napięcia. Energetycy cały czas przyjmują zgłoszenia i cały czas niestety pada. Od 6 rano do 12 strażacy z Lubelszczyzny przyjęli blisko 300 zgłoszeń o połamanych drzewach i konarach.