Moskiewski sąd przez dwie godziny rozpatrywał apelację adwokatów najbogatszego człowieka Rosji Michaiła Chodorkowskiego. Ostatecznie stwierdził, iż nie wchodzi w grę ani zwolnienie za kaucją, ani za poręczeniem znanych rosyjskich osobistości.

40-letni oligarcha – jak uprzednio nakazał sąd rejonowy – będzie przebywał w areszcie do 30 grudnia.

Obserwatorzy twierdzą, że jeszcze przed posiedzeniem sądu można było niemal z pewnością twierdzić, iż Chodorkowski nie zostanie zwolniony. I to mimo starań adwokatów oraz wstawiennictwa znanych polityków i pracowników firmy naftowej Jukos, której do niedawna prezesował aresztowany magnat.

40 deputowanych Dumy oraz 300 osób z Jukosu wyraziło gotowość poręczenia za cara nafty, ale sąd nie wziął tego pod uwagę. Odrzucił również wniosek o zwolnienie za kaucją. Uznał za zasadne argumenty prokuratury generalnej, według której Chodorkowski będzie się ukrywał, jeśli zostanie zwolniony.

Adwokaci zaprzeczają i zapowiadają kolejną apelację – tym razem w rosyjskim Sądu Najwyższym. Kiedy otrzymamy uzasadnienie wyroku moskiewskiego sądu miejskiego, naradzimy się z naszym klientem i postanowimy, co robić. Nie wykluczam, że zaskarżymy tę decyzję - zapewniał mecenas Chodorkowskiego.

Rosyjska prokuratura oskarża Chodorkowskiego, którego majątek wycenia się na przeszło 8 mld dolarów, m.in. uchylanie się od płacenia podatków. Twierdzi, że działalność biznesmena i jego współpracownika Płatona Lebiediewa (także przebywa w areszcie) kosztowała skarb państwa ponad miliard dolarów.

Po aresztowaniu Chodorkowski zrzekł się funkcji w Jukosie, pragnąc ratować koncern, który właśnie był w trakcie tworzenia fuzji z kompanią Sibnieft. Na czele Jukosu stanął amerykański menedżer rosyjskiego pochodzenia Siemion Kukies.

07:00