PZU może trafić na giełdę, ale dopiero w przyszłym roku. Rząd twierdzi, że jest bliski porozumienia się z holenderskim Eureko. Ale po wielkiej wpadce ze sprzedażą stoczni boi się tym razem zdradzić cokolwiek więcej.

Ugoda z holenderskim udziałowcem PZU ma być podpisana przed końcem września, możliwe, że nawet w przyszłym tygodniu, przed zaplanowanym na piątek Walnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy PZU.

"Może być taka sytuacja, że o kilka dni może się to przesunąć" - asekuruje się wiceminister skarbu Jan Bury. "W ostatnim czasie padało dużo różnych terminów, czasem dotrzymanie nie jest tylko zależne od jednej strony." Jak widać po wpadce ze sprzedażą stoczni rząd jest bardzo ostrożny i nie składa obietnic.

Jak się dowiedziałam szczegóły ugody są już dopracowane. Obie strony są już blisko podpisania dokumentów.

"Pomaga nam to, że sytuacja Eureko jest inna niż parę lat temu, że kryzys na świecie ma takie miejsce a nie inne, że takie ma oddziaływanie na sektor finansowy czy ubezpieczeniowy. To sprzyja tym rozmowom."

Jeśli uda się podpisać ugodę, rząd sporo zyska. Eureko domaga się bowiem przed międzynarodowymi instytucjami gigantycznego odszkodowania za niedokończoną prywatyzację PZU. To prawie 36 miliardów złotych plus odsetki.

10 lat temu polski rząd sprzedał Eureko 33 procent akcji PZU. Holendrzy liczyli na kolejne 21 procent, których nie dostali Odwołali się do międzynarodowego trybunału arbitrażowego, a ten opowiedział się po ich stronie. Ale decyzja o odszkodowaniu została zawieszona do czasu zakończenia negocjacji.

A w nich chodzi o to, by przekonać eureko do rezygnacji z roszczeń. Nagrodą ma być wypłata dywidendy z PZU - w sumie do podziału kilkunastu milardów złotych. Jedna trzecia dla Holendrów, a połowa do państwowej kasy. A także wprowadzenie PZU na giełdę.