Przedwczesna zima pochłonęła już życie dwóch górali. Obaj zamarzli w pobliżu miejscowości Groń, niedaleko Nowego Targu. Pierwszy pędził stado owiec do domu w pobliskim Gronkowie, drugi wracał od znajomego z bacówki. Blisko 60 cm śniegu w Zakopanem, silny wiatr i temperatura spadająca w nocy do -7 stopni - to już nie żarty, to ostra zima!

33-letni góral z Gronkowa odebrał wczoraj swoje owce od bacy, który wypasał je w rejonie Białki Tatrzańskiej. Ruszył w kierunku, oddalonego o kilka kilometrów, domu. Nie dotarł tam jednak. Kiedy przestał odbierać telefon komórkowy, zaniepokojona żona powiadomiła policję. Policjanci w nocy wyruszyli na poszukiwania. Pomagali im strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Mieli zabrać swoje skutery śnieżne. Okazało się, że do Łysej Polany, gdzie są zaparkowane, nie można się dostać, bo drogę zablokowały połamane przez śnieg drzewa. Funkcjonariusze ruszyli więc na piechotę, brodząc po kolana, a miejscami po pas w śniegu. Około czwartej nad ranem odnaleźli przysypane śniegiem ciało mężczyzny. Miał na sobie jeansy i letnią kurtkę.

Niedaleko od tego miejsca, kilka godzin później, odnaleziono zwłoki kolejnego mężczyzny. On prawdopodobnie także zamarzł. To 63-letni mieszkaniec Gronia. Znalazł go sąsiad, którego zaniepokoiło ujadanie psów na polu. Jak się okazało mężczyzna wczoraj postanowił odwiedzić swojego znajomego na bacówce. Wyszedł od niego około 16-tej. Do domu jednak nie dotarł. Wstępne ustalono, że zmarł około 21-wszej. Obu dzieliło zaledwie kilkaset metrów od najbliższych zabudowań. Zaledwie, albo przy śnieżnej zamieci, aż kilkaset metrów...