Proces jednego z najgroźniejszych polskich przestępców lat 90., wielokrotnego zabójcy Sławomira P. i jego 8 wspólników rozpoczął się przed katowickim Sądem Okręgowym. Proces udało się rozpocząć po czterech nieudanych próbach. Głównemu oskarżonemu zarzuca się popełnienie czterech zabójstw, usiłowanie kolejnych sześciu oraz podżeganie do zabójstwa.

Prokurator przez ponad godzinę odczytywał zarzuty - w sumie jest ich 37. Akt oskarżenia wraz z uzasadnieniem liczy ponad 150 stron. Gangster zabijał na zlecenie, a jego ofiarami padali też przypadkowi ludzie. Np. w czerwcu 1999 roku w Jastrzębiu Zdroju P. zastrzelił 36-letniego górnika. W październiku 1998 roku w tym samym mieście zabił 54-letniego mężczyznę i postrzelił jego kolegę. Do tragedii doszło gdy zwrócono uwagę znajomym Sławomira P., że myją samochód w niewłaściwym miejscu. W 1997 roku, chcąc upozorować swoją śmierć bandyta zabił i podpalił narkomana w Skarżysku-Kamiennej. Sławomir P. "wpadł" w czerwcu 1999 roku w czasie brawurowej akcji śląskich antyterrorystów w centrum Katowic. Miał przy sobie broń gotową do strzału. Mężczyzna już w prokuraturze przyznał się do większości stawianych mu zarzutów - poza zabójstwami, do licznych napadów rabunkowych, rozbojów, włamań. Sam konstruował część broni, m.in. tzw. garotę - drut służący do duszenia ludzi. Zdaniem biegłych, mężczyzna jest poczytalny i może odpowiadać za swoje czyny. Gangsterowi grozi dożywocie.

Poza Sławomirem P. na ławie oskarżonych zasiada szef jednego ze śląskich gangów Grzegorz P. ps. "Pokid". Odpowiada on za zlecenie zabójstwa w Warszawie. W sądzie stawiły się rodziny pokrzywdzonych, m.in. siostra zamordowanego w Jastrzębiu górnika.

foto Archium RMF

17:15