Problem rozwydrzonych kibiców stał się poważny już dawno. Dziś tylko ocknęły się władze. Rok przed rozgrywkami Euro to już jednak chyba za późno.

Wojewoda mazowiecki ogłosił właśnie, że najbliższy mecz warszawskiej Legii odbędzie się bez publiczności. Wcześniej szef rządu zapowiedział, że widzowie nie będą mogli obserwować rozgrywek, jeśli policja uzna, że nie da się zagwarantować bezpieczeństwa na stadionie.

Ponieważ na żadnym obiekcie sportowym nie da się zagwarantować bezpieczeństwa, teoretycznie oznacza to, że w najbliższym czasie żaden mecz nie będzie mógł być obserwowany przez publiczność...

Oczywiście tak nie będzie. Dym opadnie, kibice wrócą i na stadiony, i do swoich osobliwych zwyczajów. Tak, jak już wiele razy widzieliśmy.

Piłka nożna jest przez dzisiejszych kibiców stracona dla kibiców dawniejszych; tych chodzących na mecze z dziećmi. Odpowiedzialność zbiorowa, zastosowana dziś przez premiera i jego podwładnych dotyczy i jednych i drugich. Niezbyt to roztropne.

Bez zastosowania zasady "zero tolerancji" i karania rozwydrzonych chłystków za najdrobniejsze przewinienia - nie ma mowy o zaprowadzeniu na stadionach porządku.

Czasu przez Euro 2012 zostało na to już niewiele.