​Trybunał Konstytucyjny ma jutro rozstrzygać w sprawie niezgodności konwencji o ochronie praw człowieka z konstytucją. Niezależnie od fundamentalnych zastrzeżeń, czy TK może konwencję oceniać, złożony w tej sprawie w listopadzie wniosek prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro trafia na wokandę tak szybko, że aż za szybko. Jutrzejsza rozprawa nie powinna się odbyć. Znając Trybunał nie można jednak wykluczyć, że się odbędzie.

Generalnie...

Powodów jest aż nadto. Przede wszystkim rozstrzygana materia wymaga rozwagi nawet bez występujących w trybunalskiej procedurze komplikacji. A te już wystąpiły. Przyczynił się do nich sam Trybunał, który mimo upływu miesięcznego terminu na publikację uzasadnienia niedawnego wyroku w bardzo podobnej sprawie - wciąż go nie ogłosił. Nie mając zawartych w nim wskazówek żadna ze stron obecnego postępowania niczego nie może być pewna.

To jednak zastrzeżenie tylko nieco mniej ogólne niż samo uprawnienie TK do zajmowania się kompulsywnie nadsyłanymi wnioskami prokuratora generalnego. Jest jeszcze szereg innych, znacznie bardziej uchwytnych wad, które podważają celowość organizowania jutrzejszej rozprawy.

...i szczegółowo

Po pierwsze - dopiero wczoraj do Trybunału dotarło 56-stronicowe stanowisko, jakie w sprawie zajął Rzecznik Praw Obywatelskich. Przystępując do sprawy RPO zapowiedział, że jego stanowisko będzie gotowe 28 lutego, Trybunał wyznaczył jednak termin znacznie krótszy i Rzecznik zmieścił się w nim, jednak dopiero na dwa dni przed rozprawą.

Rozpatrzenie sprawy wymaga jednak od jej uczestników zapoznania się z jego stanowiskiem, a dwa dni to na to chyba za mało.

Po drugie - swoich stanowisk wciąż nie przekazali obligatoryjnie uczestniczący w sprawie prezydent i MSZ. Literalnie nie napisano nigdzie, że uczestnicząca w sprawie strona ma obowiązek przedstawienia stanowiska pisemnego. Jeśli go jednak nie przedstawia, a np. na rozprawie się nie stawi - jaki jest sens określenia "obligatoryjny udział w sprawie"?

Po trzecie - swoje stanowisko w rozstrzyganej jutro sprawie Sejm uchwalił dopiero w piątek. Dokument liczy 93 strony i choćby ze względu na złożoność sprawy i np. szacunek dla parlamentu - należałoby się z nim zapoznać. I nie dotyczy to tylko orzekających sędziów, ale wszystkich uczestników postępowania. Przecież rozprawa z natury jest przedstawianiem argumentów i prowadzeniem z ich pomocą polemiki w określonej sprawie.

Żaden z uczestników jutrzejszej rozprawy nie ma jednak szansy na zapoznanie się z dokumentami innych i należyte przygotowanie się do tego.

Strzał w stopę autora

A jest jeszcze czwarte, chyba najważniejsze - także w piątek sam autor wniosku, Zbigniew Ziobro przesłał do Trybunału jego 9-stronicowe uzupełnienie.

Prawo nie przewiduje instytucji "uzupełnienia wniosku". Taki dokument de facto poszerza treść znanego stronom wniosku, do którego miały szanse się odnieść. Tym samym "uzupełnienie" kreuje zupełnie nowy wniosek, a skoro tak - procedurę trzeba zaczynać od nowa. 

Tym bardziej, że - przypomnę - wciąż nikt nie zna całości dokumentacji sprawy, nawet na etapie sprzed "uzupełnienia. 

Upraszczając więc - uwzględniając same braki w dostępie stron do akt sprawy - jutrzejsza rozprawa nie ma prawa się odbyć. 

Co jednak - i to najcięższy zarzut, stawiany Trybunałowi - nie oznacza, że na pewno się nie odbędzie.

Sprawdzam na bieżąco wokandę TK na jutro. Sprawa K 7/21 wciąż tam jest.