Sędziowie nie mają prawa do strajku. Chcąc pokazać sprzeciw wobec rządowych zmian w wymiarze sprawiedliwości, wymyślili więc sposób na przerwanie pracy, którego nie chcą oficjalnie nazywać protestem, mimo że jest nim w oczywisty sposób. Czego dotyczy?

Sędziowie nie mają prawa do strajku. Chcąc pokazać sprzeciw wobec rządowych zmian w wymiarze sprawiedliwości, wymyślili więc sposób na przerwanie pracy, którego nie chcą oficjalnie nazywać protestem, mimo że jest nim w oczywisty sposób. Czego dotyczy?
Zebranie sędziów w Łodzi /PAP/Grzegorz Michałowski /PAP

W sądach w całym kraju w południe zarządzono dziś przerwy na zebrania sędziów. Porządek obrad tych zebrań obejmował m.in. wysłuchanie przesłań, skierowanych do sędziów przez byłego I Prezesa Sądu Najwyższego i konstytucjonalistę z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Ryszarda Piotrowskiego. 

Zagrożona KRS

Apelujące o zorganizowanie zebrań stowarzyszenia sędziów oraz Krajowa Rada Sądownictwa traktują je jak wyraz sprzeciwu wobec zmian wprowadzanych przez rząd do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Dotyczy to głównie niezgodnego ich zdaniem z Konstytucją przerwania kadencji członków KRS, wprowadzenia jej podziału na dwie izby a przede wszystkim uzależnienia powoływania jej członków od polityków, przy marginalizacji opinii środowisk sędziowskich.

Wzięty Trybunał Konstytucyjny

Środowisko sędziów od dawna wskazuje też na nie tyle jeszcze zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, ale jego faktyczną niemoc, wywołaną szeregiem zmian wprowadzonych przez rządzącą większość. Trybunał utracił należny mu autorytet a zdaniem wielu - także zdolność do spełniania swojej konstytucyjnej roli. Brak niezależnej od innych, opartej wprost na Konstytucji instytucji, która ostatecznie rozstrzyga m.in. spory między organami władzy, i niemal wprost jej od nich uzależnienie to kolejny powód do niepokoju sędziów.

Ustrój sądów

To najnowszy, najmniej zaawansowany w pracach w Sejmie element, składający się na wprowadzaną przez rząd reformę wymiaru sprawiedliwości. Żeby było szybciej i dla ominięcia konsultacji, projekt przedstawili posłowie.

Jeśli zostanie przyjęta, ustawa pozwoli ministrowi sprawiedliwości na wymianę wszystkich prezesów, pełniących dziś funkcje w sądach wszystkich szczebli. Zdanie KRS czy zgromadzeń sędziów nie będzie przy tym miało znaczenia. Kiedy dodać to do już istniejących regulacji wprowadzających mianowanie przez ministra sprawiedliwości dyrektorów sądów i sposoby powoływania (a od roku niepowoływania) sędziów przez ministra - status niezawiśle dziś orzekających sędziów staje się coraz bardziej uzależniony od polityki.

Skutki protestu?

Prezesi sądów, którzy zdecydują się wziąć udział w proteście sędziów mogą stracić funkcje - mówi wprost wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Właśnie na podstawie ustawy o ustroju sądów powszechnych, która pozwala ministrowi na ich wymianę w ciągu sześciu miesięcy od jej wejścia w życie. Wczoraj Piebiak zwrócił się do sędziów z listem-apelem o odstąpienie od uciążliwego dla klientów sądów protestu.

Oficjalnie scenariusza reakcji na sędziowskie przerwy w pracy nie ma. Resort nie zna jeszcze skali protestu, nie chce zresztą przydawać mu znaczenia poświęcaniem mu zbyt wielkiej uwagi. Jakiekolwiek konsekwencje wobec protestujących można będzie wyciągać dopiero, jeśli interesanci sądów będą składać na dzisiejsze przerwy w rozprawach skargi. 

Ważniejsze wydają się jednak słowa wiceministra Piebiaka, poświęcone przyszłej ocenie prezesów sądów: Jeżeli funkcja ta będzie wykonywana w taki sposób, że spadają sprawy z wokandy bo ktoś organizuje protest w ciągu dnia i jeszcze do tego straszy sędziów, że muszą wziąć udział w tym proteście, to z całą pewnością będzie to brane pod uwagę przy decyzji, czy ta osoba ma dalej pełnić funkcję, czy nie.

Może się więc okazać, że protest przeciw zmianom da resortowi dodatkowy argument za ich wprowadzeniem.