Zaplanowany na dziś i jutro eksperyment premiera Morawieckiego przypomina paradoks laureata Nagrody Nobla Erwina Schrödingera. Potocznie opisuje się go hasłem "Kot Schrödingera" - to kot, który jest jednocześnie żywy i martwy. Dziś eksperyment niemieckiego laureata Nagrody Nobla przeprowadza polski premier.

Zaproszenia

Mateusz Morawiecki wysłał do liderów PSL, Polski 2050, Lewicy i Konfederacji zaproszenia na spotkania w celu budowania Koalicji Polskich Spraw, która miałaby wesprzeć jego formowany właśnie rząd. Premier napisał: "Spotkanie odbędzie się w siedzibie KPRM. Proszę o wybór preferowanego terminu; dziś między 9:00 a 14:00 lub jutro między 10:00 a 15:00".

Odpowiedzi

Reakcje zaproszonych polityków poznaliśmy nadzwyczaj szybko. Niestety, ich treść zawiodła zapewne gospodarza spotkań i postawiła pod znakiem zapytania celowość oczekiwania na gości. W uproszczeniu odpowiedzi brzmiały bowiem tak:

Polska 2050 - Nie wybieramy się na to spotkanie

PSL - Spotkanie byłoby bez sensu, umówiliśmy się na inną koalicję

Lewica - Nigdzie się nie wybieramy!

Konfederacja - Nie mamy o czym rozmawiać.

Co zatem robi premier?

Tu właśnie wchodzimy w kłopotliwy dla szefa rządu eksperyment, sprowadzający się do tego, jak jednocześnie być urzędującym premierem i nim nie być. Innymi słowy: otwarte zostały rozważania, co robi premier, kiedy jest, ale nie ma go dla nikogo poza zaproszonymi gośćmi. 

Z pisemnego zaproszenia wynika bowiem, że Mateusz Morawiecki przez większą część dzisiejszego i jutrzejszego dnia jest do dyspozycji ewentualnych gości. Po prostu czeka, bo może jednak ktoś wpadnie.

Możliwych odpowiedzi na to, co premier może robić, jest nieskończona ilość;

  • Będzie grał w grę?
  • Kręcił młynka palcami?
  • Nagra kolejny podcast o budowaniu Koalicji Polskich Spraw?
  • Z braku gości z zewnątrz zawrze koalicję z Suwerenną Polską?
  • Przygotuje laurki dla ministrów, z którymi spotyka się dziś o 14:00 ostatni raz?

Jakkolwiek przebiegnie eksperyment, premier dziś czeka, i jednocześnie jest, ale go nie ma, bo czeka. Mógłby dzięki temu nadrobić zaległości filmowe i np. obejrzeć ostatnią część "Mission Impossible". Albo przygotować się do nakręcenia własnej. 

"Mission Completely Impossible".