Dokładnie tyle kosztowało parkowanie auta przy lądowisku helikoptera, którym prezydent UEFA w towarzystwie Bronisława Komorowskiego przelecieli się nad Warszawą. Parkowałem tam dlatego, że Michel Platini miał tam wygłosić oświadczenie. Zamiast tego usłyszałem, że Warszawa jest ładna, a on lubi konferencje z naszym prezydentem, bo nie ma na nich pytań od dziennikarzy.

To właściwie mój problem, wiem. Taka praca, że raz się uda, a raz nie. Wielokrotnie traciłem czas na czekanie na palantów, którzy zapowiadali istotne oświadczenie, a ostatecznie bredzili, marnując czas swój (bo nikt tego nie przekazywał słuchaczom) i mój. Michelowi Platiniemu nie mogę zresztą zarzucić bredzenia. Na swój bezpretensjonalny sposób pokazał tylko gdzie i jak głęboko ma dziennikarzy. Przywykłem.

Mógłbym poczuć się urażony tym, że ktoś kpi z mojego zawodu w żywe oczy, w obcym języku i w towarzystwie prezydenta mojego kraju, z rękami w kieszeniach i w czasie wizyty – jak sam mówi – protokolarnej i kurtuazyjnej. Ale nie o to chodzi.

Orzeł wylądował

Nie chodzi też o to, że żeby dostać się w pobliże lądowiska Biura Bezpieczeństwa Narodowego trzeba przejść procedurę akredytacji, sprawdzenia dokumentów, wejścia do „strefy”, prześwietlenia jak na lotnisku i badania pirotechnicznego z wyciąganiem paska od spodni włącznie. Nie mnie to ostatnie dotknęło, ale absurd podjętych w sprawie pokazania światu arogancji pana Platiniego środków bezpieczeństwa wydał mi się na ten widok dość znaczący.

Nie chodzi wreszcie o to, że francuski gość mimochodem, od niechcenia zupełnie opisał w paru słowach medialny wizerunek Bronisława Komorowskiego. Jest on fajny, bo nie ma pytań od dziennikarzy. Od miesięcy już prezydent występuje w mediach wyłącznie w sytuacjach oficjalnych i nie dających niemal dziennikarzom szans na zapytanie o cokolwiek.

Na przykład o celowość utrzymywania przez Kancelarię Prezydenta 80 aut, kosztujących 280 tysięcy miesięcznie. Na przykład o większy od tegorocznego o 23 miliony projekt budżetu Kancelarii. Na przykład o bezczynność głowy państwa w sprawie zadeklarowanego poparcia dla budowy pomnika w Warszawie. Na przykład o spór z rządem w sprawie terminu wycofania polskich wojsk z Afganistanu. Na przykład i na przykład …

Nie chodzi nawet o to, że po dziennikarzach, którzy stykają się z tym na co dzień, powoli także słuchacze, czytelnicy i widzowie zaczynają to dostrzegać: Prezydentowi najbardziej odpowiada sytuacja, w której on mówi, wszyscy słuchają i nikt nie pyta. To problem Prezydenta, nie mój.

Nie chodzi też o bufonadę latających helikopterami, uśmiechniętych arogantów z rękami w kieszeniach.

Chodzi tylko o dwa czterdzieści…