Zaprzysiężony na Prezydenta Bronisław Komorowski zakończył rotę przysięgi słowami "Tak mi dopomóż Bóg". Przyjmujący przyrzeczenie Marszałek Grzegorz Schetyna gratulacje zakończył słowami "Niech Pana Bóg prowadzi". Czy to sposób na pozyskanie głęboko wierzących obrońców krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego?

Dopuszczalne przez Konstytucję uzupełnienie roty przysięgi słowami Tak mi dopomóż Bóg w normalnej sytuacji nie budziłoby kontrowersji. Zakończenie składanych na początku drogi życzeń słowami: Niech Pana Bóg prowadzi  też nie wywołałoby tak wielkiej uwagi. Jedno i drugie nie miałoby znaczenia politycznego, gdyby nie niedawne wydarzenia sprzed Pałacu Prezydenckiego, gdzie krzyż wywołał zupełnie nie licującą z powagą miejsca i podmiotu bijatykę.

Autorzy tych słów, Prezydent Bronisław Komorowski i Marszałek Grzegorz Schetyna doskonale wiedzą, że nie mają szans na pozyskanie głęboko wierzących obrońców krzyża. Chcą ich jedynie uspokoić.

Osadzone przecież w polskiej tradycji zwykłe słowa stają się przez to zaklęciami. Na dodatek zapewne nieskutecznymi.

Cała dzisiejsza uroczystość zaprzysiężenia Prezydenta Komorowskiego odbyła się w cieniu krzyża i atmosferze gorącego sporu politycznego, o czym przypomina demonstracyjna nieobecność przegranego w wyborach Jarosława Kaczyńskiego. Notabene Lech Wałęsa słusznie zwrócił dziś uwagą na fakt, że oskarżający przeciwników o nieszanowanie prezydenta Kaczyńskiego jego brat sam dał dziś właśnie świadectwo braku szacunku dla prezydentury – właśnie swoją nieobecnością na zaprzysiężeniu konkurenta, z którym przegrał.  

Bronisław Komorowski i politycy PO wiedzą, że to sygnał braku akceptacji dla ich działań. Nie jest to jednak tylko sygnał skierowany do samych rządzących. Jest to też swoiste „tak trzymać!”, adresowane do obrońców krzyża, którzy z czasem mogą się dla Platformy i Komorowskiego problemem jeszcze większym niż dziś.

Przebieg i atmosfera dzisiejszej inauguracji prezydentury Bronisława Komorowskiego mimo pozornej poprawności zapowiada niestety narastanie konfliktu.

Konfliktu, którego narastania nie da się załagodzić zaklęciami, jak próbowali to dziś zrobić Prezydent Komorowski i Marszałek Schetyna.