Nie ma nic prostszego, niż zrugać za opieszałość tych, którzy na miarę skromnych możliwości starają się wyjaśnić przyczyny katastrofy. Nie ma też chyba niewdzięczniejszego zadania, niż próba racjonalnego przypisania przewin odpowiednim osobom.

Andrzej Seremet nie wypadł w Moskwie dobrze. Wczoraj nie przewidział, w jakie zakłopotanie może wprowadzić rozmyślne (nie mam tu złudzeń) wytknięcie „polskiej stronie” niewłaściwej identyfikacji trzech ciał, które na szczęście zauważyli rosyjscy specjaliści. Polski prokurator generalny nie wiedział, jaki komunikat roześle do prasy rzecznik rosyjskiego Komitetu Śledczego, komunikat rozesłano zaś wyraźnie bez uzgodnienia jego treści z polską delegacją. I choć reakcja na zafałszowanie kwestii identyfikacji zwłok była szybka – idąc dziś na spotkanie z prok. Czajką Andrzej Seremet nie miał w ręku atutów.

Sądząc po prężeniu muskułów w kraju, wzywaniu do MSZ ambasadora Federacji Rosyjskiej i wręczeniu mu noty, ponaglającej w sprawie udzielania Polsce pomocy prawnej – Polacy pojechali do Moskwy żądać. Rosjanie tymczasem zezwolili na transmisje początku spotkania Seremet – Czajka, i oto zobaczyliśmy grzecznego i nieco speszonego polskiego Prokuratora Generalnego, zaczynającego tę rozmowę od zwyczajowych, dyplomatycznych  grzeczności. Deklaracje żądań i stanowczości diabli wzięli. Potem transmisję przerwano.

A po spotkaniu jego gospodarz do wczorajszego incydentu z komunikatem po prostu się nie odniósł, oświadczając, że nie wie, o co chodzi. I co mu można zrobić?

Andrzej Seremet nie przywiózł dat zakończenia śledztwa, przekazania do Polski wraku samolotu ani czarnych skrzynek. Za nasz zawód w tych sprawach odpowiadają jednak nie ci, którzy do Moskwy pojechali, ale ci, którzy machali w kraju szablą i zapowiadali przełom. Od dawna wiadomo, że na jedno i drugie przyjdzie nam czekać jeszcze długie miesiące, zapewne do czasu zamknięcia rosyjskiego postępowania sądowego – na to się Polska zgodziła już dawno, i żadna wizyta niczego tu nie zmieni.

Andrzej Seremet zaś nie dość, że realizuje swoje zadania z konieczności współpracując z Rosjanami, to jeszcze robi to z rękami związanymi przez zobowiązania, o których zdecydował premier. Nie oceniam tego, stwierdzam jedynie, że tak jest. Na dodatek urząd Prokuratora Generalnego nie podlega już premierowi, co stawia pod znakiem zapytania celowość wyrzekań na Tuska w kontekście trwającego śledztwa prokuratorskiego. Co więcej, Andrzeja Seremeta na stanowisko Prokuratora Generalnego powołał Lech Kaczyński, co z kolei może/powinno kłopotać krytyków działań prokuratury.

Czytając czasem jadowite, a czasem niedorzeczne komentarze pod doniesieniami na temat działań polskiej strony dochodzenia, z trudem godzę treść tych opinii z rzeczywistością.

Może jednak nie warto próbować.