Donald Tusk jeszcze przed rozpoczęciem spotkań z kolejnymi ministrami zapowiedział, że nie przewiduje dymisji któregokolwiek z nich. Rozmowy nie skończą się więc niczym szczególnym, bo to, że ministrowie spotykają się z premierem raczej nie jest rewelacją. Jeśli coś może nią być to fakt, że pierwszy przegląd eksploatacyjny ministrów odbywa się w… nieznanym wcześniej Gabinecie Owalnym w Kancelarii Premiera. Czyżby kompleks prezydenta Obamy?

Jak bardzo pojęcie owalu nie pasuje do Kancelarii Premiera wie tylko ten, kto ją widział - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów to jeden z najbardziej kanciastych budynków w Warszawie. Poza być może koszami na śmieci nie ma tam chyba nic owalnego; ani klatek schodowych, co zdarza się w innych, podobnych budynkach, ani owalnych pomieszczeń czy okien. Wszystko jest prostokątne lub wręcz kwadratowe, z wdziękiem niemieckiego szpitala wojskowego (budynek pełnił tę rolę jako Festungslazaret N.1 podczas I Wojny Światowej).

Gabinet Owalny, o którym nikt wcześniej nie słyszał to ponoć jedno z pomieszczeń na zapleczu gabinetu premiera. Podobnie jak reszta pomieszczeń - nie ma z owalem nic wspólnego, poza kształtem ustawionego w nim stołu. No i nazwą, nawiązującą do gabinetu prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Ponieważ owalne stoły ustawiono także w szeregu innych pomieszczeń KPRM i jakoś nikt nie nazywa ich z tego powodu owalnymi - można się domyślać, że wprowadzenie do informacji nt. spotkań premiera Tuska nazwy Gabinet Owalny jest świadomym zabiegiem, nawiązującym do sławnego Oval Office prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Zabawny sposób na podkreślenie siły, czy może leczenie kompleksu. Słabnący premier w trudnym dla jego rządu okresie nazywa prostokątne jak wszystkie inne pomieszczenie na zapleczu Gabinetem Owalnym i od razu odbywające się tam rozmowy - o których wiemy, że nie ma w nich nic szczególnego - stają się bardziej oficjalne, podniosłe i brzemienne w tajemnicze skutki.

Jeśli podobna tendencja przydawania powagi zjawiskom banalnym przez nazwy zacznie się rozwijać, możemy mieć niebawem niezłą zabawę. Stojący dotąd skarpie nad Powiślem Sejm może stać się Kongresem na wzgórzu Kapitolu. Zgrabne budynki przy kameralnej Klonowej i monumentalne kloce MON przy ruchliwej Al. Niepodległości mogą okazać się Pentagonem. Ani jedne, ani drugie nie są pięciokątne, ale skoro prostokątny gabinet może być owalny, to czemu nie…

Wyjazdowe posiedzenia władz zamiast w Camp David będą się być może odbywać w Camp Jachranka. Lotnisko w Szymanach zniknie, zamieniając się w Strefę 51, bunkry dowodzenia w Lesie Kabackim staną się naszą Górą Cheyenne, a brazylijski wynajęty od LOT Embraer - maszyną Air Force One…

Jako uzupełnienie "amerykańskiego snu" rządzących pozwolę sobie zadedykować Im fragment utworu, autorstwa Pawła Kukiza z płyty grupy Piersi pod proroczym tytułem "My już są Amerykany":

Jak żyleta ostrym dźwiękiem

Zmienić w Londyn Ostrołękę

Chcę zaśpiewać jakąć cza-czę

Żeby było tu inaczej

Tak se myśle, mam natchnienie

Mów mi Johny, a nie Heniek

Bo my są już Amerykany

Mamy glany, my są pany

Lubię śpiewać zagranicznie

Bo to zawsze zabrzmi ślicznie