Oto kolejna porcja politycznych dyktand, z którymi zmierzyli się Sławomir Neumann z PO, Ryszard Kalisz z SLD i Robert Biedroń z Ruchu Poparcia Palikota. Ortografię i kaligrafię tych dzieł możecie ocenić sami. Czasem warto też posłuchać, co sprawiło piszącym problemy.

Pierwszy z poddanych egzaminowi to poseł PO, mimowolnie opisujący dość osobliwą scenę, wymyśloną przez autora tekstu na podstawie wydarzeń wokół pewnej komisji śledczej:

Bezbrzeżnie zdumiony śledczy z niedowierzaniem konstatował, że przecenił sumienność swoich stronników. „Schrzaniłeś! Wyostrz raport!” – powrzaskiwali nieprzyjaźnie, wypatrując żarliwie akceptacji w wilczych oczach szefa. Ten wszelako bezdennie nieodgadnionym wzrokiem błądził tylko po tłuszczy i ledwie zaszczycał ją uwagą.

 

Skrzyczany śledczy wysłuchawszy zarzutów wskazał go więc przeżutym cybuchem i poważnie zmarszczył brew krzaczastą. Przewodniczący zaś niemo nakazał „Wyostrz to, bo cię stępią!

W wydaniu posła Neumanna powyższy tekst wygląda tak:

 

 

 

 

Poseł Neumann z niejasnych powodów odczuwa wyraźną niechęć do korzystania z cudzysłowu, którego używa się zwykle do wyodrębnienia przywołanego cytatu. I jest w tej niechęci konsekwentny, bo nie użył oznaczenia cytatu ani razu, mimo dwóch zawartych w tekście. Ktoś nieżyczliwy mógłby to uznać za błąd, podobnie jak oszczędne bądź rozrzutne (względem potrzeb) – użycie przecinków. Wypada jednak przyznać, że błędów haniebnych – w tekście nie ma.

 

 

Kolejny tekst miał pozwolić wyżyć się Ryszardowi Kaliszowi:

Wyszczerzywszy wyostrzone kąśliwym humorem zębiszcza, rzecze rzecznik chłopstwu - Zdziczeliście!

Wkurzeni włościanie orzekli, że niechybnie cham z rzecznika, wszelako nie wszyscy oni jednakowej hańby doznawszy, powód do wszczynania burdy mają. Wszak tylko jedno ze stronnictw rzecznikowi nadjadło, i ono jedynie jego zdaniem ogłupiałe.

Pierwsze to bodaj zbaranienie i zdziczenie, które zdiagnozować li tylko przynależnością można…

 

 

 

 


 

 

 

 

Poseł z całą pewnością wyżył się… graficznie, przyozdabiając charakterystycznym szlaczkiem aż dwie strony formatu A4. Niestety, o walorach ortograficznych tekstu, podobnie jak o ich braku – trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ jest on czytelny tylko dla nielicznych. Zakładamy, że błędów w nim nie ma…

Kolejny tekst to, jak się okazało, prawdziwe wyzwanie dla Roberta Biedronia. I nie chodzi nawet o treść, dość perfidnie nawiązującą do homofobii:

Kolarz z koleżanką w bezbrzeżnym zdumieniu przyjrzeli się transparentowi, dźwiganemu przez ostrzyżoną ma jeża młodzież. "Zakaz pedałowania" - obwieszczała płachta, rozpostarta w poprzek ścieżki. Jakże dotrzeć na rowerze do celu bez pedałowania? Przecież bicykl to nie hulajnoga!

 

 

Spojrzawszy na spieszoną nagle parę jeden z młodzieńców spod rodła orzekł – „Wy możecie. Dwóch koleżków nie przepuszczę, ale was dwoje mogę”.

Robert Biedroń widzi ten tekst tak:

 

 

 

 

 

Robert Biedroń błąd popełnił już w pierwszym słowie. KOLAŻ – to owszem, polski odpowiednik  collage’u, jednak mało które z tych dzieł plastycznych ma koleżanki, a już na pewno żaden collage nie jeździ na rowerze, jak KOLARZ. A o kolarza - rowerzystę chodziło. No i żaden KOLARZ, z całą pewnością, nie może SPOJŻEĆ. Na nic, bo po polsku można tylko SPOJRZEĆ…

Do tego jeszcze brak znaku zapytania w zdaniu wyraźnie pytającym, zaczynającym się od oczywistego „Jakże…”, i nawet fakt, że problem z cudzysłowem kandydat na posła miał tylko raz na dwa, występujące w tekście – raczej mu nie pomoże… Mówiąc delikatnie – nie wyszło to dobrze!