Czy polityk z pierwszych stron gazet może popełniać błędy ortograficzne? Nie powinien, ale może. Sami zobaczcie!

Trwają polityczne zmagania z ortografią. Tym razem trójka posłów, po których nie spodziewałem się popełniania błędów innych niż polityczne lub kadrowe. Nie we wszystkich przypadkach oczekiwania te się potwierdziły.

Szefowi klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Mariuszowi Błaszczakowi poniższy tekst zdawał się odpowiadać:

Zachłanność rządzących przemądrzalców była zatrważająca. Nie dość, że bez krzty przyzwoitości narzucali horrendalne daniny, to jeszcze zawłaszczyli nieomal każdziutki najmniejszy urząd. Na dobitkę także ochoczo podrzucali żurnalistom wyssane z paluchów hurraoptymistyczne rewelacje, by odwróciwszy ich uwagę od meritum - oddawać się najzwyczajniejszemu "harataniu w gałę".

Niestety, nawet pełne identyfikowanie się z treścią tekstu nie powoduje jeszcze, że jego zapis jest poprawny. Ten w wykonaniu Mariusza Błaszczaka wygląda tak:

 

Generalnie – poprawnie, ale „HURRAOPTYMIZM” należy pisać łącznie, a nie rozdzielnie, jak napisał poseł – „HURRA OPTYMIZM”. Słowniki dopuszczają pisanie tego słowa w dwóch wersjach, zarówno przez jedno, jak dwa „R” – Mariusz Błaszczak pod tym względem wybrał wersję popularniejszę, przez „RR”.

 

Zapewne z tego też powodu, rozpędzony, przez dwa „R” napisał też „MERRITUM” zamiast „MERITUM”. Pominął także cudzysłów w wyraźnie odległym od literackiej polszczyzny określeniu „haratanie w gałę”, zupełnie tak, jakby było to sformułowanie używane nie tylko potocznie. Do tego jeszcze "kaździuDki".

Kolejnym egzaminowanym była wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska. Tekst budził pewne opory ze względu na niekoniecznie poprawną z punktu widzenia rządzących treść, która na dodatek trzeba było podpisać:

Z okazji Dnia Matki, rząd obwieścił do wiadomości ogółu, że znikną podatki. Zniknie należne, które płaci się, bo się należy. Zniknie niezależne, które płaci się niezależnie. Zniknie rozchodowe, marżowo – narzutowe, pogłówne, bykowe i łapówkowe. Oraz inne haracze i zbiórki. Zanim jednak znikną – rząd będzie musiał je wprowadzić.

 

Wykaligrafowany przez Panią Marszałek (mimo, jak to nazwała, “gryżdżenia” – posłuchaj nagrania) zapisany został bez żadnego błędu. Wręcz POPISOWO.

 

Trzecie z dzisiejszych dyktand to opowieść z życia Pawła Poncyljusza, jednego z liderów PJN. Poseł kilka dni opowiadał o opłatach za dodatkowe godziny przebywania dzieci w przedszkolach, stawiające rodziców w trudnej sytuacji finansowej:

Przedszkolaczek przyjrzał się stropionemu ojcu i orzekł, że ten najwyraźniej natknął się na jakąś krzyczącą niesprawiedliwość. Potężne zacietrzewienie, towarzyszące każdej wzmiance o przedszkolu potwierdzało przypuszczenie malca. Wpatrywali się w drzwi placówki wyczekując. Dopiero krótko po ósmej schowawszy czasomierz ojciec oświadczył - Na resztę dnia przechowywania cię tutaj już mnie stać!

W wydaniu posła powyższy tekst wygląda tak:

 

Także i Poncyljusz nie popełnił wyraźnych błędów ortograficznych, czego zresztą nie omieszkał swego czasu ogłosić na twitterze J. Ktoś przyglądający się jego tekstowi mógłby pewnie zażądać umieszczenia w nim czytelnych znaków przestankowych, ale generalnie – Poncyljusz zdał.

Kolejne polityczne dyktanda - juz niedługo.