Oto streszczenie ostatnich wydarzeń w pre-kampanii pra-wyborczej. Ta swoista kampania nabiera rumieńców. To jeszcze nie gorączka, ale majaczenia już są.

Dogasa właśnie publiczna debata o tym, kto wygrał prawyborczą debatę kandydatów Platformy. Większość komentatorów jednoznacznie ocenia, że zwyciężyły nogi poseł Joanny Muchy. Nie mówiły i wyglądały.

Prezydencki minister Wypych popisał się przy tej okazji szczególną galanterią, oświadczając w "Kontrywwiadzie RMF FM" ...porównując panią poseł Muchę, to bardziej pani redaktor Jaworowicz niż Sharon Stone. Komentatorzy spierają się teraz, czy i która z pań może się poczuć przez ministra bardziej... wyróżniona.

Brytyjski "The Times" napisał o przyszłym polskim prezydencie "should it be a man with Oxford or prison on his CV?" Tego, że wciąż mamy do czynienia z pra-, a nie wyborami, i pre-, ale jeszcze nie debatą prezydencką nie widać więc nie tylko w Radomiu i Policach, ale także w Wielkiej Brytanii - gratulacje dla platformerskich spin-doctorów!

Przed posiedzeniem rządu Radosław Sikorski zwrócił się tymczasem do Donalda Tuska słowami "Panie premierze, proszę o głos". W odpowiedzi usłyszał "No walcz". No i walczy; jeszcze dziś spotkanie na Mazowszu, jutro Olsztyn, pojutrze Lublin. Minister spraw zagranicznych musi dużo jeździć po świecie.

Socjaldemokracja zaproponowała dziś, żeby publiczna TV transmitowała debatę trzech kandydatów "na lewo od PO": Nałęcza, Szmajdzińskiego i Olechowskiego. Szefowa sztabu tego ostatniego odparła, że SLD chce prowadzić debatę, ale już podczas kampanii, a nie w przedbiegach. Olechowskiego pewnie nawet nie zapytano o zdanie - liczy się inicjatywa.

Siły na podobne wystąpienie zbierają już pewnie Marek Jurek, Ludwik Dorn i Kornel Morawiecki.

Szmajdziński skrytykował zaś odstąpienie przez Sikorskiego od walki o stanowiska we wspólnej służbie dyplomatycznej Unii. Poza nim tej klęski Sikorskiego nie zauważył żaden z kontrkandydatów.

A Komorowski oświadczył, że nawet w kampanii (gdy wygra juz prawybory) - nie zamierza rezygnować z funkcji marszałka. Nie dość, że sam wyznaczy termin wyborów, w których weźmie udział?