Czeka nas seria manifestacji przeciwko wszechobecnemu hejtowi. Będą to pewnie marsze milczenia, samym milczeniem pokazujące, że nie znamy sposobu na usunięcie mowy nienawiści, która na stałe wrosła w nasze życie publiczne. Naiwnie pomyślałem, że jest może sposób na potępienie fali hejtu. Niestety, jest on raczej nierealnym marzeniem.

Marzy mi się, że rzeczniczka rządzącej partii i jednocześnie wicemarszałek Sejmu organizuje konferencję, na której mówi "przepraszam za słowa o tym, że bezcenne by było, gdyby pewnemu dziennikarzowi spuszczono łomot".

Gdyby zamiast tego zechciała po swojemu oświadczyć "przeproszę, jeśli usłyszę przeprosiny za słowa o dorzynaniu watahy" - marzy mi się, że pojawia się nagle były minister spraw zagranicznych, który jak na zamówienie oświadcza "przepraszam za słowa o dorzynaniu watahy. Widzę dziś, że nie przewidziałem skali dewastacji życia publicznego, jakie spowodowały te słowa".

Nie zaszkodziłoby też zobaczyć wystąpienie prezesa partii rządzącej i wicemarszałka Sejmu (a obecnie miłującego szacunek dla innych i spokój szefa MSWiA), którzy w duecie wykonali kiedyś publicznie scenkę "Cała Polska z was się śmieje, komuniści i złodzieje!"

Marzy mi się, by obaj panowie publicznie potępili wyśmiewanie i obrażanie innych tylko dlatego, że mają inne poglądy. I by otwarcie przyznali, że skutki ich wrzeszczenia na ludzi na ulicy przerosły ich oczekiwania.

Marzy mi się, że prokuratorzy oskarżający o udział w bójce człowieka pobitego przez kilku narodowców weryfikują swoją decyzję przyznając, że źle ocenili materiał dowodowy, a zarzut wycofują ze względu na ważny interes społeczny.

Tu marzy mi się dodatkowe oświadczenie pani rzecznik, że jej dotyczące sprawców pobicia słowa, że była to "sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, ale też ich rozumiem" nie były dobrze przemyślanym komunikatem i miały złe skutki dla poziomu debaty publicznej.

Marzy mi się także dyscyplinarne ukaranie prokurator, która umorzyła sprawę pobicia kobiet, blokujących działania narodowców z uzasadnieniem, że "zamiarem atakujących było okazanie swojego niezadowolenia, że pokrzywdzone znalazły się na trasie ich przemarszu" a ich napaść "nie była objęta umyślnością" i "nakierowana była na mniej newralgiczne części ciała" poturbowanych.

Nie zaszkodziłoby, by jej przełożony wprost oświadczył, że uzasadnienie umorzenia z takim uzasadnieniem było idiotyczne i obrażało inteligencję obywateli.

Marzy mi się jeszcze wiele innych niebywałych wydarzeń.

Ale nie wierzę, że nastąpią.