Nie wiem, jak polskie media przyjmą odkrycie w internecie zdjęć zrobionych tuż po katastrofie smoleńskiej. Liczę, że do tego nie dojdzie, ale być może padnie kolejne tabu i bez przeszkód będzie można zobaczyć ciała ofiar. Jeśli jednak tak się stanie - ostrzegam, miarkujcie swoją ciekawość. Tylko to różni nas od dzikich.

Bez znaczenia jest, kto te zdjęcia zrobił. Nawet jeśli pochodzą od oficjalnie działających funkcjonariuszy i stanowią materiały śledztwa, a dociekaniem kto je ujawnił winna zająć się rosyjska zapewne prokuratura. Być może powinna to także zrobić, jeśli pochodzą od osób postronnych i nie są materiałami śledztwa, a "dokumentacją" tylko prywatną, jakiegoś pielęgniarza, strażaka czy pracownika firmy pogrzebowej. Dochodzenie kto i po co je zrobił nie jest istotne dla nikogo poza, być może, psychiatrami.

Istotne jest, kto je w Polsce opublikuje.

Dlatego, że jeśli to zrobi - będziemy wiedzieli dlaczego.

Zdjęcia zwłok na miejscu tragedii, stole sekcyjnym czy w trumnie, nie mogą bowiem służyć opinii publicznej do niczego poza zaspokojeniem niezdrowej, chorobliwej ciekawości. Tej samej, która skłania mijających miejsce wypadku kierowców do zwalniania i wypatrywania charakterystycznych, czarnych worków na zwłoki.

Kto te zdjęcia opublikuje, niezależnie czy zniekształcone czy nie - będzie winien rozprzestrzeniania choroby - bezduszności i znieczulenia.

Czekam z duszą na ramieniu, czy znajdzie się ktoś taki.