Jeżeli prawo do jedynie słusznego upamiętniania ofiar katastrofy 10 kwietnia przypadło dziś grupie osób, zgromadzonych pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, to prawa do innych działań społecznych też powinny być rozdysponowane między zainteresowanych. W publicznym przekazie każde zjawisko niedługo będzie miało swoich właścicieli.

Proces już się zaczął. Śląsko-dąbrowska "Solidarność" nie zaprosiła na obchody rocznicy Porozumienia Jastrzębskiego ani prezydenta, ani premiera. Właściciel rocznicy, ma do tego prawo. Wiele wskazuje na to, że i rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych zostanie objęta prawem własności.

Harcerze, hierarchia kościelna i Kancelaria Prezydenta przegrały uliczny przetarg nieograniczony na upamiętnianie ofiar katastrofy. Nieograniczoność przetargu wykorzystano przez użycie ćwiczebnego granatu F1 z jednej, i słoika z fekaliami – z drugiej strony. Było także fałszywe zgłoszenie o podłożonej bombie. Na razie tyle.

Ciekawe, kto zapłaci za wykonanie pomnika, na którego projekt zgromadzeni pod krzyżem Właściciele Pamięci właśnie ogłaszają konkurs…

Badanie przyczyn katastrofy 10 kwietnia jest zaś własnością Zespołu Parlamentarnego, kierowanego przez Antoniego Macierewicza. Pewne roszczenia zgłaszają w tej sprawie Prokuratura Wojskowa, komisja kierowana przez szefa MSWiA i działający w Moskwie MAK. Nie ma to jednak większego znaczenia, w obliczu tego, że działania Zespołu wspiera mec. Rogalski – człowiek, którego Jarosław Kaczyński wysłał kiedyś w swoim zastępstwie na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Platforma ma prawo własności, dotyczące reprezentowania wszystkich oprócz PiS i wyrzutków z PiS. Z jednej strony Krzaklewski, z drugiej Danuta Hubner, sympatyzujący Cimoszewicz, wspierający od czasu do czasu Giertych, pośrodku okładki tabloidu Marcinkiewicz, po lewej Palikot, po prawej Gowin…  - PO jest wszędzie.

Prawo i Sprawiedliwość już od dawna są z kolei własnością Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi zresztą nie tylko o partię, ale i zjawiska, opisane w jej nazwie – nikt nie potrafi tak dobrze opisać i egzekwować praw i sprawiedliwości jak politycy PiS; Kaczyński, Ziobro, Kamiński.

EURO 2012 jest własnością jakichś przedziwnych spółek i ośrodków sportu, z bliżej nieokreśloną rolą ministra sportu. Autostrady, drogi, dworce i koleje, które powinny być z działaniami wokół EURO sprzężone – nie wiadomo czyją są własnością. Wiadomo, że nie ma z tym nic wspólnego resort infrastruktury, który od dróg ma Generalna Dyrekcję, od kolei – PKP, od lotnisk – Porty Lotnicze, a sam ma głównie plany tego, co wszystkie te instytucje powinny robić.

Są też własności drobniejszych dziedzin życia, medialne. Wojskowość jest własnością panów Petelickiego i Polki, od czasu do czasu o zdanie pytany jest też minister Klich. Zdrowie dla odmiany należy do minister Ewy Kopacz, chociaż jego finansowanie to sprawa NFZ. Powodzie należą do szefa MSWiA; widzowie nią nie dotknięci dowiadują się o nich z jego wysapanych zmęczonym głosem zdań wygłaszanych spod malowniczo rozwichrzonej grzywki.

Okazuje się, że zawłaszczyć w życiu publicznym można właściwie wszystko. Debata publiczna sprowadza się wtedy do omawiania słuszności tych praw własności.

Czy to nie absurd?