Tomasz Skory: Skąd wzięła się śnieżyca, która na kilka dni sparaliżowała Polskę? Czy to jest kwestia tego co nazywamy pogodą, czy klimatu?

Maciej Sadowski: To ewidentne zjawisko pogodowe. Które było krótkotrwałe, ale gwałtowne. To jest związane z przechodzeniem niżów przez Polskę.

Tomasz Skory: Czyli nie ma to związku z globalnym ociepleniem?

Maciej Sadowski: Globalne ocieplenie jest oczywiście procesem długotrwałym, co nie oznacza, że nie będzie przerywane przez krótkotrwałe zmiany w przeciwną stronę.

Tomasz Skory: Dało się przewidzieć taką skalę opadów, prędkość wiatru?

Maciej Sadowski: To zostało przewidziane i tutaj synoptycy się nie pomylili bo ostrzegali przed tym kilka dni wcześniej.

Tomasz Skory: Powodzie ostatnich lat, ta gwałtowna śnieżyca, szereg zjawisk dość niebezpiecznych – to efekty ocieplenia klimatu?

Maciej Sadowski: Tak, zdecydowanie. Ocieplenie klimatu prowadzi do zwiększenia częstotliwości występowania zjawisk ekstremalnych.

Tomasz Skory: Dlaczego? Przecież powinno być cieplej.

Maciej Sadowski: Niekoniecznie. To cecha globalnego wzrostu temperatury i rozchwiania systemu. System nie jest stabilny i za parę dni może być całkowita odwilż i bardzo ciepło.

Tomasz Skory: Czyli globalne ocieplenie może oznaczać miejscami oziębienie?

Maciej Sadowski: Tak, krótkotrwałe.

Tomasz Skory: Wydawałoby się, że ocieplenie jest dość korzystne – sprzyja powiększaniu obszarów zamieszkałych, obszarów upraw.

Maciej Sadowski: Ale z drugiej strony zmniejsza się obszar dostępnej ziemi uprawnej na południu, zmniejszają się zasoby wody w rejonach zamieszkałych, bo zmienia się system opadów. Następuje tzw. proces pustynnienia to znaczy niedoboru wody w rejonie Morza Śródziemnego i strefy podzwrotnikowej.

Tomasz Skory: Ale tak na chłopski rozum topnienie lodowców podnosi poziom morza, zwiększa się jego temperatura, zwiększa się parowanie, którego następstwem są opady. Tej wody nie powinno być mało.

Maciej Sadowski: W skali globalnej oczywiście, że to się nie zmienia. Z parą wodna jest zamknięty bilans – to co wyparuje, to spada z powrotem na ziemię. Ten proces jest stabilny, natomiast rozkład przestrzenny tego jest niestabilny – co z tego że będzie więcej opadów w rejonie Skandynawii a mniej ich będzie w rejonie zwrotnikowym. Przesunie się cyrkulacja, bo przesunie się gradient termiczny – czyli różnica temperatury pomiędzy równikiem a biegunem.

Tomasz Skory: Naukowcy przewidują, że w ciągu najbliższych 50 lat wzrost temperatury osiągnie 1, 2 stopnie Celsjusza. Jakie będą następstwa tego?

Maciej Sadowski: Negatywne. Przede wszystkim podniesienie się poziomu oceanów – mnóstwo ludzi żyje na terenach położonych 2, 3 metry nad poziomem oceanów. Jeśli ten poziom się podniesie, to ich byt będzie zagrożony.

Tomasz Skory: A jakie następstwa byłyby dla Polski?

Maciej Sadowski: Przede wszystkim zmiana struktury opadów. Nie zmniejszy się ich suma ale częściej będą takie ulewy czy w zimie, czy w lecie a znacznie mniej będzie opadów ciągłych korzystnych dla gospodarki.

Tomasz Skory: A wizja stepu na Kielecczyźnie?

Zatopienie Szczecina, Żuław?

Maciej Sadowski: To będzie groziło całej strefie brzegowej, ale mam nadzieję, że uda nam się zapobiec temu metodami inżynieryjnymi.

Tomasz Skory: Czy teraz, ocieplenie będzie oznaczać ewidentnie powódź?

Maciej Sadowski: Obawiam się, że tak. Najbardziej obawiam się powodzi na terenach wschodniej Polski – na nizinnych terenach Bugu, Sanu, Narwi. Tam gdzie są duże przestrzenie pokryte śniegiem, na które ocieplenie wejdzie natychmiastowo i obejmie duże obszary. Tam śnieg będzie się topił na dużej przestrzeni. W górach on będzie się topił stopniowo, natomiast przy tych ilościach śniegu, na tych terenach możemy mieć powódź.

Foto: Marcin Wójcicki RMF