Przekonanie o tym, że Barack Obama wygra wybory prezydenckie 8 lat temu było ogromne, że tylko koszulki z jego podobizną sprzedawano na ulicach Chicago przed ogłoszeniem wyborów - nie było podobnych z nadrukiem ze zdjęciem Johna McCaina. Czarnoskórzy mieszkańcy USA wykrzykiwali na ulicach "Czarny prezydent", ciesząc się, że po raz pierwszy w historii prezydentem zostaje Afroamerykanin.

Przekonanie o tym, że Barack Obama wygra wybory prezydenckie 8 lat temu było ogromne, że tylko koszulki z jego podobizną sprzedawano na ulicach Chicago przed ogłoszeniem wyborów - nie było podobnych z nadrukiem ze zdjęciem Johna McCaina. Czarnoskórzy mieszkańcy USA wykrzykiwali na ulicach "Czarny prezydent", ciesząc się, że po raz pierwszy w historii prezydentem zostaje Afroamerykanin.
Barack Obama /CRISTOBAL HERRERA /PAP/EPA

Kiedy pytałem wychodzących z komisji wyborczych w Chicago na kogo zagłosowali, słyszałem tylko "Obama, Obama, Obama!" i wypowiedzi typu: "nie chcemy już wojny", "mamy dość walki z terroryzmem", "chcemy spokoju". 

Obama obiecywał wiele. Reformę zdrowia, jego sztandarowy program, udało mu się zrealizować częściowo. Ale Amerykanów czekają od stycznia podwyżki cen pakietów ubezpieczeniowych. Będą płacić więcej. Donald Trump zapowiada reformę "reformy Obamy". 

Aktualny prezydent zapowiadał też reformę imigracyjną, dotyczącą legalizacji pobytu nielegalnych imigrantów. Oczywiście toczył w tej sprawie boje z Republikanami. Co ciekawe, w latach 2009-2015 administracja Baracka Obamy deportowała ponad 2,5 miliona osób, czyli więcej niż jakakolwiek inna administracja w przeszłości. Grupy zajmujące się wspieraniem interesów imigrantów nazywają Baracka Obamę naczelnym deportującym Ameryki. 

Kolejną sprawą jest wycofanie wojsk z Iraku. Wielu ekspertów podkreśla, że Barack Obama zrobił to zbyt szybko, chcąc zrealizować swoją obietnicę wyborczą. Mówił przecież: "Koniec wojen". Wiemy jednak doskonale, że efektem tej decyzji jest Państwo Islamskie. Obama może i osłabił Al-Kaidę, ale w miejsce jednych terrorystów mamy kolejnych, tym razem chodzi o silną organizację. 

Obama okazał się słaby w kwestii właśnie konfliktów na świecie. Dał się ograć Władimirowi Putinowi w kwestii Syrii. Putin robi tam co chce, a prezydent USA nie reaguje. Obama chciał resetu z Rosją - jak się potoczyły te sprawy, to wszyscy wiemy. Słaba polityka wobec Rosji wzmocniła tylko Putina. 

Kolejną kwestią jest Ukraina. Czy Amerykanie mogli zrobić więcej w sytuacji przejęcia Krymu? Zdania ekspertów są podzielone, ale wielu podkreśla, że Putin zrobił co chciał a Zachód tylko kręcił głową. Nakładał sankcje, które miały szybko osłabić prezydenta Rosji, a on wciąż jest u władzy. 

Barack Obama jest natomiast mistrzem w robieniu rzeczy po raz pierwszy - chodzi tutaj choćby o historyczną wizytę na Kubie. Ale nawet w dniu jego wizyty dochodziło do brutalnych zatrzymań członków opozycji, czego byłem świadkiem. Sam byłem zatrzymany na Kubie i legitymowany, mimo posiadania specjalnego pozwolenia dla dziennikarzy. Do normalności na Kubie daleka droga. Ważna jest również jego historyczna wizyta w Hiroszimie. Obama jako pierwszy prezydent USA stanął w miejscu zrzucenia bomby atomowej. 

Ze spraw ważnych dla nas: Obama odwiedził Polskę. No i dobrze. Przyjął polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego w Gabinecie Owalnym Białego Domu, ale obiecał mu wówczas zniesienie wiz dla Polaków. Jak wiemy, wciąż jadąc do USA musimy posiadać wizę. Słowa rzucone na wiatr. Spotkał się też z kolejnym prezydentem Polski - Andrzejem Dudą. 

Ważnym jest, że Obama szybko otrzymał pokojową Nagrodę Nobla, co było wielkim zaskoczeniem, ale czy odniósł jakiś znaczący sukces w działaniach na rzecz pokoju? Tu również zdania są podzielone. Na pewno ważnym wydarzeniem było pojmanie i zabicie Osamy bin Ladena. Poprawił się stan amerykańskiej gospodarki w kryzysie z 2008 roku. Profesor Richard Pipes, były doradca prezydenta Ronalda Reagana, znany historyk Uniwersytetu Harvarda wielokrotnie w rozmowie ze mną nazywał prezydenturę Obamy "nijaką". Gdy rozmawiałem z nim kilka dni temu skwitował, że "Ameryka po jego odejściu nie będzie gorszą niż wcześniej".

A jak prezydenturę Baracka Obamy oceniają Polacy mieszkający w Nowym Jorku?

(az)