Brazylijski mundial za nami. Jak zwykle po takiej imprezie o wiele więcej jest tych zawiedzionych niż tych zadowolonych. Niemcy dopięli swego i po 24 latach znów są mistrzami świata. Argentyna zrobiła dużo, żeby tytuł zdobyć, ale niemiecka maszyna jest teraz dla reszty świata za silna.

Można by długo wymieniać zalety niemieckiej reprezentacji. Niesamowity Manuel Neuer, który nie boi się interwencji nawet daleko za swoim polem karnym. Do tego doświadczona obrona z niezwykle wytrzymałem Philippem Lahmem czy coraz lepszym Matsem Hummelsem. W pomocy świetny Bastian Schweinsteiger, niesamowity Thomas Muller czy robiący postępy Toni Kroos. W ataku zbliżający się do końca kariery Miroslav Klose. A jednak, gdyby nie pech Argentyny, to właśnie Leo Messi i spółka mogli cieszyć się z tytułu. Pamiętacie co w jednej z akcji zrobił Kroos? Podał głową do Gonzalo Higuaina, a ten znalazł się sam na sam z Neuerem. Pewnie trochę się wystraszył tej niespodziewanej odpowiedzialności. Bo jak tu spodziewać się w takim meczu podania od rywala? Strzał obok słupka i tylko jęk zawodu. W kilku innych przypadkach Argentyńczycy urywali się nieco ociężałej w finale niemieckiej obronie, ale nic z tego nie wynikało. Niemcy nie bardzo mogli się przebić przed defensywę rywali, ale jak się już udało, to Benedikt Howedes trafił w słupek.

Znamienne, że decydujący gol padł po akcji Andre Schurrle. Zawodnik Chelsea Londyn dość szybko musiał zmienić kontuzjowanego Christophera Kramera i tak na moje oko był jednym z najsłabszych na boisku. Trochę zagubiony, nieporadny - tracił sporo piłek. Zupełnie mi się nie podobał. I nagle świetne podanie, jeszcze lepsze zachowanie kolejnego rezerwowego Goetzego i gol.

I znów możemy powtarzać stare piłkarski przysłowie Gary'ego Linekera sprzed wielu lat: "Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy". Co prawda słowa Anglika nie zawsze mają potwierdzenie w piłkarskiej rzeczywistości, ale akurat w Brazylii sprawdziły się idealnie.

Niemcy po wielu latach oczekiwań dopięli swego. Mówiono od wielu lat o tej rewolucji w niemieckiej piłce, o zmianach systemowych, ale ciągle brakowało tego zdecydowanego sukcesu reprezentacji na wielkiej imprezie. W  końcu się udało i udawać może się nadal. Neuer ma lat 28, Hummels 26, tyle co Boateng, Oezil i Howedes. Muller i kontuzjowany Reus po 25. Kroos 24, Goetze jeszcze mniej. Jest na kim budować przyszłość reprezentacji. Oczywiście zbyt wcześnie by wieszczyć początek ery niemieckiej, która na kilka lat zapełni lukę po erze hiszpańskiej, ale Niemcy w końcu zrobili duży krok w odpowiednią stronę.

Nie da się ukryć, że w Brazylii grali bardzo efektownie. Mnóstwo goli, rozbicie Brazylii, bardzo dobra obrona. Joachim Loew w końcu triumfuje, choć ta jego reprezentacyjna droga na szczyt była długa i wyboista. Pewnie gdyby się nie udało, jego misja w końcu dobiegłaby końca. Ale przecież się udał,o więc nie ma o czym mówić. Możemy się tylko cieszyć, że już w październiku mistrzowie świata zagrają w Warszawie, a i niedawny remis z niemiecką kadrą "C" nabiera nieco innego smaku, może choć odrobinkę słodszego…