To był dla Adama Małysza pierwszy sezon w nowej roli. Były skoczek wrócił do Polskiego Związku Narciarskiego i objął stanowisko dyrektora-koordynatora do spraw skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Pod tą niewiele mówiącą nazwą stanowiska skryła się jedna ze składowych polskich sukcesów w tym sezonie.

To był dla Adama Małysza pierwszy sezon w nowej roli. Były skoczek wrócił do Polskiego Związku Narciarskiego i objął stanowisko dyrektora-koordynatora do spraw skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Pod tą niewiele mówiącą nazwą stanowiska skryła się jedna ze składowych polskich sukcesów w tym sezonie.
Adam Małysz /Grzegorz Momot /PAP

Pierwszy obrazek z tego sezonu, który kojarzy mi się z Adamem Małyszem to Turniej Czterech Skoczni. Po szczęśliwym dla nas konkursie w Bischofshofen długo rozmawialiśmy z Kamilem Stochem, który kilkanaście minut wcześniej odebrał nagrodę za zwycięstwo w Turnieju i wysłuchał Mazurka Dąbrowskiego. W tym czasie zniknęła już ochrona i większość kibiców. Pozostali jedynie ci z naszego kraju, którzy liczyli na zdjęcie z Kamilem albo na autograf.

Stoch rozmawiał z nami, a jedyną barierą, która oddzielała go od dużej grupy kibiców... był Małysz. Spokojnie i z humorem acz stanowczo starał się opanować sytuację. A ludzie... cóż stali grzecznie, bo Mistrz tak kazał. I choć później otoczyli szczelnie Stocha, to nie byli zbyt nachalni, a były skoczek stał tuż obok, gotowy do interwencji. Małysz jako opiekun podczas przejścia przez strefę dla mediów - to jedna z sytuacji, która pomogła skoczkom.

Jest takim dobrym menedżerem zespołu. Ogarnia media, żebyście nas nie zadusili - mówił o Małyszu nieco żartobliwie w Planicy Kamil Stoch. Nawet na Słowenii poproszony w sobotę o komentarz Małysz, rzucił tylko w biegu: "Muszę za Kamilem" i pomknął dalej, by pilnować lidera naszej reprezentacji. Jednak nawet kiedy odmawia rozmowy, robi to z kulturą i nieco rozbrajającym uśmiechem. Poza tym Małysz na skoczni to emocje - wzruszenie, gesty po dobrych albo zepsutych skokach. To dlatego tak często w tym sezonie pojawiał się w relacjach telewizyjnych wyłapany przez kamery gdzieś pod skocznią.

I tak dochodzimy do zadań Małysza już bardziej kuluarowych. Bo skoczkowie podkreślają jeszcze jedno: "Adam pomaga w różnych sprawach organizacyjnych". Także w tym, czego brakowało bardzo w ostatnich latach, a więc w komunikacji ze związkiem narciarskim - mówił Piotr Żyła. Jego rolę pośrednika pomiędzy skoczkami a związkiem chwalił także Stoch.

Jeśli brakowało kogoś z autorytetem, kto na bieżąco rozwiązywałby konflikty i problemy, to Małysz jest do tej roli skrojony idealnie. Jego wiedza była też nie do przecenienia w trudnym momencie na początku przygotowań pod okiem Stefana Horngachera. W Planicy Małysz przyznał, że nie brakowało trudnych momentów a sukces to także zasługa wielu rozmów z zawodnikami, w których także brał udział.

O ważnej roli Małysza nie zapomina też prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Adam jest bardzo aktywny, nie obawia się zadzwonić, popytać, skonsultować z Horngacherem i znów ruszyć w teren. Pod tym względem bardzo mnie odciążył - tak Tajner mówił zaledwie wczoraj, po tym jak ogłoszono, że nowym trenerem kadry B zostanie Czech Radek Żidek.

Adam Małysz w rozmowie z RMF FM już w styczniu sugerował, że zmiany na zapleczu reprezentacji są niezbędne i być może już wtedy szukał odpowiedniego kandydata na stanowisko trenera. Skoczkowie zyskali więc w Małyszu wsparcie organizacyjne i mentorskie. Mają kogoś, kto ich rozumie, na kogo mogą liczyć i kogoś, kto doskonale zna ich potrzeby.

(łł)