Japończyk Ryoyu Kobayashi stał na podium wszystkich pięciu rozegranych w tym sezonie konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wygrał w Wiśle, Ruce i Niżnym Tagile. Podobnym początkiem sezonu w ostatnich kilkunastu latach mogą pochwalić się nieliczni. W większości przypadków tak imponujący początek sezonu pozwalał do końca liczyć się w walce o Kryształową Kulę.

Japończyk Ryoyu Kobayashi stał na podium wszystkich pięciu rozegranych w tym sezonie konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wygrał w Wiśle, Ruce i Niżnym Tagile. Podobnym początkiem sezonu w ostatnich kilkunastu latach mogą pochwalić się nieliczni. W większości przypadków tak imponujący początek sezonu pozwalał do końca liczyć się w walce o Kryształową Kulę.
Ryoyu Kobayashi /Sergei Ilnitsky /PAP/EPA

Pięć pierwszych konkursów sezonu na podium. Okazuje się, że wyczyn Ryoyu Kobayashi’ego wcale nie jest taki prosty do wykonania. Po raz ostatni, taką serię na rozpoczęcie zimowego skakania zanotował w sezonie 2007/2008 Austriak Thomas Morgenstern. To była zresztą całkowita dominacja. Morgenstern wygrał 6 pierwszych konkursów (raz Kuusamo, 2 razy Trondheim, 2 razy Villach, raz Engelberg). Na podium utrzymał się także w drugim konkursie w Engelbergu oraz w Oberstdorfie. Mimo imponującego początku Austriak nie wygrał jednak Turnieju Czterech Skoczni. Zajął w nim 2. lokatę za Janne Ahonenem. Zdobył jednak Puchar Świata.

Kiedy cofniemy się jeszcze dalej w historię skoków narciarskich i dotrzemy do sezonu 2004/2005, to okaże się, że nawet wyczyn Morgensterna nie jest rekordem. Wtedy bowiem formą od początku sezonu imponował wspomniany już Ahonen. Wygrał cztery inauguracyjne konkursy (2 razy Kuusamo, 2 razy Trondheim), a na podium utrzymał się przez 13 kolejnych konkursów. Wypadł z niego dopiero w połowie stycznia w Willingen podczas konkursu lotów. A to dlatego, że na tamtejszym mamucie w ogóle się nie pojawił. Fina zatrzymała w domu choroba i wysoka gorączka. Co więcej spośród 13 miejsc na podium aż 11 razy Ahonen wygrywał zawody. Triumfował łatwo w Turnieju Czterech Skoczni, a później w cuglach zdobył Kryształową Kulę.

W 2001 roku podobną serię do obecnej Kobayashi’ego zanotował Adam Małysz. Trzy zwycięstwa (Kuopio, Titisee-Neustadt, Villach) i dwie drugie lokaty (Kuopio, Titisee-Neustadt) pomogły Polakowi zdobyć drugi w karierze Puchar Świata. Zresztą przed Nowym Rokiem Małysz zdążył wygrać jeszcze raz w Engelbergu i dwa razy w Predazzo.

W ostatnich sezonach także zdarzały się serie, które można porównywać z obecnymi wyczynami Japończyka. W 2008 roku na początku sezonu regularnie na podium meldował się Simon Ammann. W sezonie 2010/2011 znów formą błysnął Morgenstern. W 2011 roku pierwsze trzy konkursy sezonu wygrał Andreas Kofler. Szwajcar zdobył później 2. miejsce w Pucharze Świata. Morgenstern na koniec sezonu wygrał klasyfikację generalną, a rok później po dobrym początku Kofler był trzeci.

Zatem mimo, że za nami dopiero 5 z 28 indywidualnych konkursów Pucharu Świata, możemy zakładać, że Kobayashi pozostanie w czołówce klasyfikacji generalnej. Historia ostatnich kilkunastu lat pokazuje, że taki początek sezonu gwarantuje walkę o Kryształową Kulę. Zresztą Japończyk nie powiedział przecież ostatniego słowa i w Titisee-Neustadt może przedłużyć swoją serię. Na niemieckiej skoczni w weekend zostanie rozegrany jeden konkurs drużynowy i jeden indywidualny.

(ag)