Patrzę sobie na tę rozpołowioną piłkarską tabelę i ciągle nie wiem, czy mi się to podoba. Bo co by tu nie mówić - odbieranie połowy punktów promuje przeciętnych, a krzywdzi najlepszych.

Od początku nie byłem wielkim miłośnikiem reformy ekstraklasy. Ustawiłem się bardziej na stanowisku "zobaczymy, co z tego wyniknie". No to teraz już wiem. Po sobotniej kolejce doczekaliśmy się nieuniknionego podziału tabeli i punktów. Wydawało się, że w 30. kolejce powinniśmy doczekać się wielkich emocji. W końcu toczyła się jeszcze walka o miejsca 7-8, dające prawo gry w grupie mistrzowskiej. Tu jednak czekał nas zawód. Siódmy Górnik i ósma Lechia przegrały swoje mecze, ale "grupa pościgowa", czyli Cracovia i Jagiellonia ze swojej szansy nie skorzystały. Także poziom emocji jednak był dość ograniczony.

Ograniczone emocje gwarantuje wiosną też Wisła Kraków, która jeszcze jesienią zachwycała część ekspertów. Teraz wiślacy w najlepszym wypadku remisują, ale częściej po prostu przegrywają. Równą, dobrą formę prezentują jedynie Legia i Lech. Nie przegrywa w ostatnim czasie jeszcze Pogoń Szczecin. Doczekaliśmy się w tym sezonie też bardziej skutecznych napastników. Marcin Robak ma w dorobku 20 goli, Łukasz Teodorczyk - 18. W poprzednim sezonie po 30 kolejkach najlepszy był Robert Demjan z mizernym dorobkiem 14 trafień. To więc akurat plus tego sezonu.

Czy jednak możemy mówić, że trwający sezon jest na razie zdecydowanie lepszy, ciekawszy, bardziej emocjonujący od poprzednich? Tego akurat nie zauważyłem. Chętnie obejrzę jeszcze jeden mecz Legii z Lechem, popatrzę na Pogoń, ale czy Wisła i Górnik odnajdą jeszcze wiosną formę? Bo na razie w tej grupie mistrzowskiej ciężko znaleźć kogoś, kto może zagrozić czołowej dwójce i to mimo podziału punktów, który przecież daje nadzieje właśnie słabej w ostatnich tygodniach Wiśle, czy bardzo przeciętnemu Górnikowi. Obie drużyny mogą spokojnie walczyć o puchary. Wystarczy przepracować solidnie najbliższe kilkanaście dni, które dzielą nas od rozpoczęcia tej powiedzmy dodatkowej części sezonu i sezon może okazać się jeszcze sezonem wygranym...