Komplet nieszczęść w piętnaście minut - przeżyli to dziś Serbowie. Zaczęło się od czerwonej kartki dla Lukovicia. To jeszcze nie musiało oznaczać tragedii, szczególnie że po chwili bliscy strzelenia gola byli Krasić i Vidić.

Drugie nieszczęście to zagranie ręką w polu karnym Kuzmanovicia. Karny - nie ma wątpliwości. Strzela Asamoah Gyan - ten sam, który zapewnił Ghanie jednobramkowe zwycięstwa z Angolą i Nigerią w tegorocznym Pucharze Narodów Afryki. W doliczonym czasie gry mógł jeszcze podwyższyć, ale trafił w słupek. Była to już czwarta z rzędu Mundialowa porażka Serbów.

Cztery lata temu jeszcze pod szyldem Serbii i Czarnogóry zespół przegrał kolejno z Holandią, Serbią i Wybrzeżem Kości Słoniowej. Szczególnie źle wspominany jest w Belgradzie przegrany 0:6 mecz z Argentyną.

Ghana gra całkiem ładny szybki futbol. I myślę, że właśnie pomiędzy Afrykanami i Australią rozegra się walka o drugie miejsce. Pierwsze - być może błędnie - rezerwuję dla Niemców jako wyznawca teorii Gary'ego Linekera. Podobno i tak oni zawsze wygrywają - w tej grupie nie powinni mieć kłopotów. Choć z drugiej strony przedwczesne przekreślanie szans Ghany i Australii na pierwsze miejsce jest jednak z mojej strony pewnym nadużyciem.

Warto jeszcze odnotować drugiego na tym mundialu ,,babola". Wczorajszy błąd Greena był mniej kosztowny, bo Anglia zremisowała mecz. Algieria przegrała. I coś mi się zdaje, że te mistrzostwa zakończy ,,na zero" - zarówno jeśli chodzi o punkty, jak i strzelone bramki.

Za to Słoweńcy mogliby troszkę grupowym krezusom namieszać. Przynajmniej będzie satysfakcja, że w eliminacjach nie przegraliśmy ze słabeuszami.