Kiszyniów nie jest wymarzonym miejscem na urlop, nie ma tu wielu miejsc wartych zobaczenia, ale jest w tym mieście jakiś trudny do uchwycenia klimat, który powoduje, że można się tu czuć przyjemnie i swobodnie.

Oczywiście trudno wyciągać jakieś daleko idące wnioski po raptem 24 godzinach pobytu, ale mimo zaniedbania, fatalnych dróg, krzywych (naprawdę, bardzo krzywych...) chodników jest tu dość sympatycznie. Ludzie, szczególnie młodzi ubierają się bardzo modnie i choć zabrzmi to niezbyt ładnie "po europejsku". Babinki chodzą w tradycyjnych chustach na głowie, z wielkimi siatami zgarbione. Tworzy to niesamowity kontrast. Podobnie jak najnowszy mercedes czy bmw stojące na światłach obok przegubowego ikarusa i starej łady. Podobnie wygląda Kijów, Bukareszt, Podgorica - choć jeśli chodzi o piękno miasta, Kiszyniów zajmie miejsce na dole tej listy.

Niesamowita jest ilość "marszrutek", znanych wszystkich, którzy podróżują na Wschód - busików, które uzupełniają siatkę miejskiej komunikacji. Dojechać można nimi wszędzie, ale lekko nie jest, bo nie ma przystanków, wystarczy pomachać i można wsiąść. Gorzej, że nie wiadomo do której z ponad stu linii, bo jakiegokolwiek rozkładu nie można znaleźć. Trzeba ratować pomocą mieszkańców Kiszyniowa.

Na ulicach atakują nas tysiące reklam, billboardów, szyldów. Wszystko to wieczorem się świeci, ale wygląda dość jarmarcznie. Nie jest jednak brudno, choć znalezienie kosza na śmieci nie jest proste. Na drogach panuje wolna amerykanka, a najlepszym kompanem kierowcy jest klakson.

Tyle przedmeczowych impresji. Teraz czekamy na sportowe emocje i oby zwycięstwo biało-czerwonych.