Szwedzi muszą poradzić sobie w nowej piłkarskiej rzeczywistości. W "erze bez Zlatana". Drużyna Trzech Koron rozpoczyna wieczorem walkę o mundial. To będą pierwsze od lat eliminacje, w których zabraknie Zlatana Ibrahimovicia.

Szwedzi muszą poradzić sobie w nowej piłkarskiej rzeczywistości. W "erze bez Zlatana". Drużyna Trzech Koron rozpoczyna wieczorem walkę o mundial. To będą pierwsze od lat eliminacje, w których zabraknie Zlatana Ibrahimovicia.
Zlatan Ibrahimović podczas meczu reprezentacji Szwecji i Belgii w grupie E niedawnych mistrzostw Europy we Francji /FEDERICO GAMBARINI/dpa /PAP

Jest to pewne uproszczenie, bo po nieudanym dla Szwedów Euro 2016 z gry w reprezentacji zrezygnowało więcej piłkarzy - choćby bramkarz Andreas Isaksson czy pomocnik Kim Kallstroem. Zmienił się także selekcjoner. Nowym został Janne Andersson i musi teraz przebudować drużynę, która może zamienić się w europejskiego średniaka. To na pewno Szwedom grozi. A to głównie za sprawą Ibrahimovicia. Ten moment musiał nadejść, tego się spodziewano, ale czy można się było do tego przygotować? Nie można było.

Bo jak przygotować się na taką zmianę? Ibrahimović zadebiutował w kadrze w 2001 roku. Listopad, mecz z Anglią. Obok młodziutkiego Zlatana Marcus Allback, Johan Mjallby czy Magnus Svensson. W reprezentacji Ibrahimović spotkał się także z Henrikiem Larssonem. To było takie naturalne przedłużenie tego, co wcześniej w szwedzkim ataku robili Martin Dahlin i Tomas Brolin. Teraz kolejnego strzelca wyborowego w reprezentacji nie widać. I już nawet nie chodzi o kogoś, kto miałby się ścigać z liczbami Zlatana - 162 mecze w kadrze i 62 bramki.

Emil Forsberg z RB Lipsk? John Guidetti z Celty Vigo? Emir Kujović z KAA Gent? Christoffer Nyman z Eintrachtu Brunszwik? Tu następcy Zlatana nie znajdziemy. Gorzej, że i w pozostałych formacjach nie widać kogoś z podobną nawet charyzmą. Brakuje więc Szwedom i napastnika, i lidera, który mógłby to wszystko w razie kłopotów ogarnąć z murawy. Nowy selekcjoner nie będzie miał więc lekko, a szwedzcy kibice mogą nastawić się na trudny okres.

I chyba warto śledzić wyniki Szwedów i nastroje w kadrze, bo nas podobny szok też może czekać za kilka lat, kiedy na reprezentacyjną emeryturę zdecyduje się Robert Lewandowski. Szok może mieć podobne rozmiary.

Na razie jednak skupmy się na Holendrach, którzy wieczorem zagrają ze Szwedami i muszą ocucić się po własnym szoku, czyli oglądaniu Euro 2016 w telewizji. Na razie atmosfera w obozie Pomarańczowych jest daleka od ideału. Holendrzy chcieli naładować baterie w towarzyskim meczu z Grecją. Zamiast poprawy sytuacji mieliśmy jednak pospuszczane głowy. Holandia przegrała u siebie z dołującą ostatnio Grecją 1:2.

Możliwe scenariusze są dwa. Albo ktoś z duetu Szwecja - Holandia choć trochę się wieczorem wyleczy, albo będzie remis.