W Belgradzie rozpoczynają się dziś lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Europy. Dwa lata temu z podobnej imprezy w Pradze przywieźliśmy siedem medali - w tym jeden złoty. Teraz nasz dorobek może być lepszy. Wysokie miejsca na światowych listach zajmują m.in. Piotr Lisek, Adam Kszczot czy Kamila Lićwinko. Łącznie do Serbii wysłaliśmy 34 sportowców.

W Belgradzie rozpoczynają się dziś lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Europy. Dwa lata temu z podobnej imprezy w Pradze przywieźliśmy siedem medali - w tym jeden złoty. Teraz nasz dorobek może być lepszy. Wysokie miejsca na światowych listach zajmują m.in. Piotr Lisek, Adam Kszczot czy Kamila Lićwinko. Łącznie do Serbii wysłaliśmy 34 sportowców.
Piotr Lisek podczas zawodów w Berlinie /Oliver Weiken /PAP/EPA

Listę naszych medalowych szans musi otworzyć Piotr Lisek - tyczkarz, który tej zimy pobił już rekord Polski fantastycznym wynikiem 6 metrów na mityngu w Poczdamie. To najlepszy w tym roku wynik na listach światowych. Zresztą kolejne najlepsze w tym roku rezultaty - 5,92 m (Cottbus) i 5,87 m (Łódź) także należą do Liska. Polakowi nie brakuje jednak zmartwień - a chodzi o dwie złamane w ostatnim czasie tyczki. O tym, jaki może mieć to wpływ, Lisek opowiedział w rozmowie z RMF FM. 

Oprócz Liska trzeba pamiętać także o drugim z naszych tyczkarzy - Pawle Wojciechowskim. On co prawda w tym roku nie pokonał jeszcze bariery 5,80 m, ale może pokusić się o podium. 

Na pewno większe szanse na miejsce w czołowej trójce ma 800-metrowiec Adam Kszczot. Czeka go trudne zadanie, bo eliminacje zaczynają w piątek. W kolejnych dniach czekają ich półfinały i finał. To z pewnością wyczerpujące, ale Polak jest doświadczony i potrafi umiejętnie rozłożyć siły. Na razie na światowych listach Kszczot jest 2. i wydaje się, że w jego przypadku medal jest obowiązkiem. Pytanie, co z Marcinem Lewandowskim, który nie będzie bronił mistrzostwa na 800 metrów wywalczonego w Czechach dwa lata temu, ale pobiegnie na 1500 metrów. Wśród Europejczyków może pochwalić się w tym roku trzecim czasem.

Podobnie wygląda sytuacja Sylwestra Bednarka w skoku wzwyż. Przez lata męczyły go kontuzje. Teraz znów wraca do formy, która w 2009 roku pozwoliła mu sięgnąć po medal mistrzostw świata. W tym roku zdołał już poprawić rekord życiowy. 2,33 m to na razie numer jeden światowych list i choć rywale na pewno będą naciskać, to Polaka stać na medal. O tym, kto może mu zagrozić Bednarek powiedział w rozmowie z RMF FM.

U pań w skoku wzwyż tradycyjnie w gronie kandydatek do podium wymienić trzeba Kamilę Lićwinko - aktualnie 3. w światowym rankingu. Nie robię sobie jakiejś dużej presji, ale treningi ostatnio przebiegały pomyślnie. Potwierdziły, że jestem w dobrej dyspozycji - zapewniała Lićwinko przed wylotem do Serbii.

Kolejny kandydat do podium to Konrad Bukowiecki. Kulomiot w tym roku może pochwalić się rezultatem 21,15 m, który daje mu czwarte miejsce na świecie. Otwarcie o chęci zdobycia medalu mówi za to Sofia Ennaoui, która w Belgradzie pobiegnie na 1500 metrów. W tym roku czas działa na moją korzyść. Miałam duże zaległości. Przed świętami Bożego Narodzenia skręciłam nogę i straciłam 2-3 tygodnie treningów. Dopiero na początku stycznia ruszyłam z przygotowaniami. Moja forma z każdym dniem zwyżkuje - przekonywała młoda biegaczka.

Nie można zapominać też o sztafetach 4x400 metrów. To jednak zawsze pewna niewiadoma - szczególnie w hali, gdzie na wąskiej bieżni jest mało miejsca. Jest bardzo dużo przepychanek. Można też łatwo zostać zablokowanym a wtedy trudno kogoś wyprzedzić. W tłoku łatwo zgubić pałeczkę, czy nadepnąć na linię, bo wiraże są pod kątem. Dwa lata temu w Pradze aż sześć ekip walczyło niemal do końca o podium. To był chyba najtrudniejszy bieg w jakim wystartowałam - wspomina Małgorzata Hołub, która niedawno poprawiła swoją życiówkę na 400 metrów. Zresztą dobrą dyspozycję na Mistrzostwach Polski w Toruniu potwierdziły niedawno także Iza Baumgart, Justyna Święty i Patrycja Wyciszkiewicz.