Kończące się powoli Euro 2016 było turniejem, na którym nie brakowało niespodzianek. I to skłania, by w finale postawić na Portugalią. Za Francuzami przemawia historia, statystyka i kibice oraz Antoine Griezmann. Za Portugalią Cristiano Ronaldo.

Kończące się powoli Euro 2016 było turniejem, na którym nie brakowało niespodzianek. I to skłania, by w finale postawić na Portugalią. Za Francuzami przemawia historia, statystyka i kibice oraz Antoine Griezmann. Za Portugalią Cristiano Ronaldo.
Francja pokonała w czwartek Niemcy 2:0 /PETER POWELL /PAP/EPA

Napastnik Realu Madryt był na Euro 2016 początkowo krytykowany i nadal wielu obserwatorów widzi niedostatki w jego grze na turnieju. Jednak 3 bramki i 3 asysty to świetny argument by zamknąć usta niedowiarkom. Portugalia stoi przed wielką szansą na wygranie czegoś wielkiego, a Cristiano Ronaldo może w piękny sposób spointować swoją karierę, bo sukcesu reprezentacyjnego mu brakuje.

Kłopot w tym, że Francuzi mają patent na Portugalię. Od 1975 roku wygrali z nią 10 kolejnych spotkań. Żaden z piłkarzy, który zagra w niedzielę nie pamięta ostatniego portugalskiego triumfu nad Trójkolorowymi, a to znaczące. Łączny bilans pojedynków Francja-Portugalia to 18 wygranych gospodarzy Euro, 1 remis i 5 zwycięstw Portugalii.

Za Francją przemawia jeszcze jedna statystyka. Francuzi, kiedy już organizują wielki turniej to nie przegrywają. Co prawda w finałowym turnieju kadłubowego Euro w 1960 roku im nie poszło, ale już Euro w 1984 roku i Mundial z 1998 roku to wielkie francuskie zwycięstwa. Łącznie z trwającym turniejem nazbierało się łącznie 18 meczów na francuskich turniejach, których Trójkolorowi nie przegrali. To liczby robiące wielkie wrażenie.

Można zresztą szukać i innych konotacji z rokiem 1998. Wtedy kapitanem reprezentacji był Didier Deschamps. Obecnie też dowodzi, ale już z ławki rezerwowych. Wtedy marsz Francji po złoto miał w finale zakończyć Brazylijczyk Ronaldo. Teraz Portugalczyk Cristiano Ronaldo. Jego pojedynek z Antoinem Griezmannem ma być ozdoba finału. Panowie znają się z ligi hiszpańskiej. Ba, grają w jednym mieście, ale po przeciwnych stronach barykady. Griezmann to napastnik Atletico Madryt. Ronaldo oczywiście Realu. Francuz cel indywidualny już osiągnął, bo tytułu króla strzelców raczej nic mu nie odbierze. No chyba, że niedzielny mecz będzie wielkim popisem CR7.

Griezmann i Ronaldo wyrośli na największe gwiazdy Euro. Portugalczyk spodziewanie, Francuz zrobił za to kolejny krok w piłkarskiej hierarchii. Ten, który w niedzielę wygra w finale przybliży się do jeszcze jednego trofeum - Złotej Piłki.