Odkąd trener niemieckich skoczków narciarskich Werner Schuster zapowiedział, że po sezonie odejdzie ze stanowiska, ruszyła lawina spekulacji. Głównie w Polsce i Niemczech. Nie jest przecież tajemnicą, że po sezonie wygasa kontrakt Stefana Horngachera. Austriacki szkoleniowiec jest głównym kandydatem do zastąpienia Schustera i nie chodzi jedynie o sukcesy, które odnosi z biało-czerwonymi.


Stefan Horngacher ma za sobą długi okres pracy w niemieckiej reprezentacji. Zaczynał jako trener juniorów. Następnie pełnił funkcje: asystenta w kadrze B, pierwszego trenera tej kadry, by następnie zostać asystentem Wernera Schustera w pierwszej reprezentacji. Przechodził więc przez wszystkie szczeble. Doskonale poznał niemiecki system, którego zresztą jest współtwórcą. Zbierane wcześniej doświadczenie procentuje, co Horngacher udowadnia w pracy z naszą kadrą. W latach 2004-2006 Austriak był przecież trenerem naszej kadry B, w której współpracował z Kamilem Stochem czy Piotrem Żyłą. To właśnie po zakończeniu pracy z biało-czerwonymi trafił do Niemiec, gdzie przeszedł całą opisaną powyżej ścieżkę. A że historia lubi się powtarzać...

Nic dziwnego, że Niemcy chcą ściągnąć do siebie kogoś, kto zna system, ale także zawodników, z którymi miałby współpracować. To idealny kandydat, by kontynuować pracę Schustera. I z tego chyba wszyscy zdają sobie sprawę. Poza tym w niemieckiej reprezentacji znajdziemy całą plejadę stosunkowo młodych, ale i utalentowanych zawodników. Andreas Wellinger - 24 lata, Martin Hamann i Moritz Baer - 22 lata, Constantin Schmid - 20 lat. Cały czas rozwijać mogą się Stephan Leyhe (27 lat), Marcus Eisenbichler (28 lat) czy Karl Geiger (26 lat). Ostatniego słowa nie powiedział Richard Freitag. Jedynym weteranem jest Severin Freund. Doprowadzenie go znów do wysokiej formy także może być wyzwaniem. Współpraca z tymi zawodnikami to łakoma perspektywa chyba dla każdego trenera skoków narciarskich.

Oczywiście w Polsce na Horngachera także czekają ciekawe wyzwania. Progres, który robią nasi skoczkowie, jest widoczny. Tak samo jak liczne sukcesy, które kadra odnosi pod przewodnictwem niemieckiego trenera. Liderom kadry A brakuje jednak zaplecza. Postępy robi Jakub Wolny. Teraz pojawił się Paweł Wąsek, ale tak silnej grupy, z której dopiero można stworzyć bardzo dobrych zawodników nie mamy. Czy dla Austriaka to ważny argument? Wydaje się, że powinien także mieć znaczenie. Poza tym Horngacher na co dzień mieszka w Hinterzarten. Do pracy z niemiecką kadrą miałby bliżej.

Z drugiej strony pracując z Polakami kilka dni w tygodniu i tak spędza wspólnie z rodziną. Treningi koordynują jego asystenci. U naszych zachodnich sąsiadów taki model mógłby nie zostać zaakceptowany. Tym bardziej, że biało-czerwoni latem pracują w dość wyjątkowym systemie. Krótkie zgrupowania są poprzedzielane krótkimi urlopami i okresami pracy indywidualnej skoczków. Wtedy Austriak może zostać w domu. To, co może przekonać Horngachera, do naszej reprezentacji to także pełna autonomia, którą gwarantuje mu Polski Związek Narciarski.

Wątpliwości muszą się pojawiać, a sam Horngacher ustawił się w idealnym miejscu i może czekać i obserwować ruchy obu federacji. U nas sytuacja jest klarowna. PZN i sam trener podkreślają, że kwestią kontraktu zajmą się po Mistrzostwach Świata w Seefeld. Karty w ręku ma jednak austriacki trener. PZN na pewno musiałby zagwarantować mu podwyżkę i zapewnić szkoleniowcowi wszystko, czego sobie zażyczy, jeśli chodzi o środki na innowacje sprzętowe, zgrupowania i budżety poszczególnych reprezentacji. Czy związek stać na takie wydatki? Niemców zapewne tak, choć warto pamiętać, że Austriak zawsze podkreślał, że bardziej zależy mu na budżecie niż na własnych, wysokich zarobkach. Bez wątpienia brak porozumienia z Horngacherem uderzy we władze związku z prezesem Apoloniuszem Tajnerem na czele. Będzie to strata wizerunkowa, ale co najważniejsze znajdziemy się w kiepskiej sytuacji zaledwie 3 lata przed Igrzyskami Olimpijskimi. Większość reprezentacji pracuje w trybie 4-letnim. My będziemy musieli zaczynać wszystko trochę od nowa - i to bez gwarancji sukcesu.

Nie bez znaczenia jest fakt, że nasi najbardziej doświadczeni skoczkowie jak Stoch, Żyła czy Dawid Kubacki potrzebują w roli szkoleniowca uznanego autorytetu. Maciej Maciusiak, który pracuje obecnie z naszą kadrą B wydaje się ciągle zbyt młody, by podołać zadaniu. A warto pamiętać, jak kilka lat temu skończyła się współpraca Łukasza Kruczka z reprezentacją. Adam Małysz pod koniec kariery zdecydował się odejść pod skrzydła fińskiego trenera Hannu Lepistoe.

Sytuacja zatem niełatwa, choć nie da się wykluczyć, że tak doświadczeni ludzie jak Tajner i Małysz mają już przygotowany plan rezerwowy i prowadzą jakieś zakulisowe rozmowy czy negocjacje. Oficjalnie jednak linia PZN-u jest stała: o wszystkim będziemy rozmawiać po mistrzostwach świata.

W centrum całej sytuacji pozostaje Horngacher, który po raz kolejny okazuje się wytrawnym strategiem. Nie tylko jako trener. Szkoleniowiec jest w uprzywilejowanej sytuacji. Będzie mógł wybierać gdzie chce pracować, choć nie jest wykluczone, że już podjął decyzję. Jedno jest pewne - deklaracja Wernera Schustera o rezygnacji z funkcji trenera Niemców rozpętała burzę, która najbardziej uderzyła w naszą kadrę. A wszystko to niespełna miesiąc przed mistrzostwami świata. Może to także nieprzypadkowa zagrywka? Horngacher wydaje się skrojony idealnie na następcę Schustera, ale czy ma już przeświadczenie, że w Polsce nie czeka go nic ciekawego?