Szwedzki Bank Narodowy dziś po raz 50. przyzna swoją nagrodę imienia Alfreda Nobla, zwaną potocznie ekonomicznym Noblem. Na podstawie wyborów z poprzednich lat można założyć, że laureatem znów zostanie wiekowy profesor z Ameryki, ale według spekulacji, w tym roku - po raz drugi w historii nagrody - uhonorowana zostanie kobieta. Wskazuje się przy tym najczęściej na Susan Athey z Podyplomowej Szkoły Biznesu Uniwersytetu Stanforda. Problem w tym, że ta profesor ekonomii technologii, jest... zbyt młoda.

Profesor Susan Athey ma dopiero 48 lat, a Ekonomiczny Nobel przeważnie przypada starszym, utytułowanym naukowcom i przyznawany jest przeważnie w uznaniu całości dorobku, często ekonomistom w bardzo podeszłym wieku. Najmłodszy laureat Nobla z ekonomii miał lat 51, zaś średnia wieku laureatów to aż 67 lat. Dlatego sądzę, że bardziej prawdopodobne jest, iż laureatką zostanie znana od dziesięcioleci profesor ekonomii międzynarodowej Anne Krueger, pracująca obecnie w Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Waszyngtonie, która ma 84 lata i zajmowała eksponowane stanowiska w Banku Światowym i Międzynarodowym Funduszu Walutowym. 

Wielu ekspertów przypuszcza również, że po nagrodach w ostatnich latach za prace dotyczące asymetrii informacji i ekonomii behawioralnej, w tym roku nagroda przypadnie raczej komuś, kto ma na koncie badania w dziedzinie tradycyjnej makroekonomii. To może wskazywać na panią Krueger, szczególnie, że w swoich pracach postulowała deregulację rynków i znoszenie barier handlowych. Co więcej, jeśli komitet chce dać do zrozumienia, że popiera wolny handel, nagrodzenie jej dorobku mogłoby być odczytane jako krytyka polityki celnej obecnych władz Stanów Zjednoczonych oraz innych etatystycznych i izolacjonistycznych tendencji w gospodarce światowej.

Głównym ekonomistą Banku Światowego był do niedawna Paul Romer, kolejny faworyt z zainteresowaniami makroekonomicznymi. Ten profesor ekonomii w Szkole Biznesu Sterna na Uniwersytecie Nowojorskim wsławił się badaniami nad teorią wzrostu gospodarczego, ze szczególnym uwzględnieniem idei gospodarczej jako szansy rozwojowej krajów rozwijających się. Komitet może zatem docenić aktualność tego nacisku na kreatywność jako siły napędowej rozwoju gospodarek. 

Przeciwko Paulowi Romerowi przemawia jednak fakt, że wymieniany jest jako jeden z głównych kandydatów od lat, ale być może ze swoimi 63 latami jest również za mało wiekowy i nagrody jakoś wciąż nie dostaje. To samo wieloletnie oczekiwanie dotyczy starszego o 11 lat od Romera innego makroekonomisty, profesora z Harvardu Roberta Barro, którego badania obejmowały takie tematy, jak wzrost i polityka pieniężna. Przypuszczam, że obecna sytuacja w światowej ekonomii mogła też skierować uwagę komitetu na zajmującego się opisem kryzysów zadłużenia innego profesora Harvardu, z zamiłowania szachistę, 65-letniego Kennetha Rogoffa.

Wśród innych kandydatów wymienia się też kolejnego profesora Harvardu, 76-letniego Martina Weitzmana oraz o rok starszego od niego profesora z Yale Williama Nordhausa, którzy wsławili się ekonomiczną analizą zmian klimatycznych. W stawce są również Wesley Cohen i Daniel Levinthal, którzy badają zdolność firm, branż i krajów do przyswajania wiedzy, czy Doug Diamond, który stworzył modele tłumaczące jak działa run na bank.

Być może jednak nagroda przypadnie komuś zupełnie innemu, bo Ekonomiczny Nobel jest bodaj najbardziej nieprzewidywalny. Najlepszy dowód, że wśród kandydatów wymienia się aż kilkadziesiąt osób.