Bruksela zdaje sobie sprawę, że sobotni początek wojny premiera Tuska z dopalaczami był mocno powiązany z Palikotem i, że chodziło o typową w PO strategię "odtrutki" na nieprzyjemne dla partii wydarzenie (w tym wypadku - zjazd sympatyków Palikota). Urzędnicy Komisji wiedzą także, że rząd premiera Tuska do tej pory niewiele zrobił na szczeblu unijnym w sprawie dopalaczy.

Oczywiście list premiera do szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barosso zostanie przestudiowany z zainteresowaniem, chociaż jak zauważył z przekąsem jeden z urzędników "najłatwiej jest wysłać list z prośbą, by to Komisja przygotowała przepisy, a najlepiej żeby to były kary". Sama Komisja do tej pory jednak także niewiele zrobiła. Prowadzona przez nią w ostatnich 5 latach walka z dopalaczami, okazała się nieskuteczna. Najlepszym przykładem jest mefedron.

Bruksela ogłosiła właśnie, że chce go zakazać. Jednak prowadzona walka z tą substancją potwierdziła jedynie, że rynek dopalaczy jest szybszy niż unijna biurokracja. Mefedron pojawił po raz pierwszy w Europie w 2007 roku.

W styczniu 2010 roku Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii przygotowało razem z Europolem raport w tej sprawie, jednak dopiero w lipcu Centrum przedstawiło ocenę ryzyka. I na tej podstawie Komisja zaproponuje w przyszłym tygodniu zakaz mefedronu, który… muszą jeszcze zaakceptować państwa członkowskie Unii.

Ta czteroetapowa procedura jest zbyt długa i nieskuteczna. W wewnętrznej nocie, do której miałam dostęp Komisja, przyznaje, że od stycznia, kiedy zajęła się mefedronem na rynku, pojawiły się nowe substancje, stanowiące jego zamienniki. Z dokumentu wynika, że Komisja jest świadoma, że trzeba zrewidować rozporządzenie z 2005 roku i wprowadzić nowe rozwiązania na szczeblu europejskim.

Komisja chce np., aby w przyszłości zakaz dotyczył całych grup molekularnych, a nie tak jak do tej pory - pojedynczych substancji. Do tej pory ani Polska, ani Bruksela nie działały skutecznie w sprawie dopalaczy. Teraz ma się to zmienić.

Unijna komisarz ds. wymiaru sprawiedliwości Viviane Reding może poczuje silny podmuch wsparcia z Warszawy i przedstawi z czasem konkretny projekt legislacyjny. Łatwo jednak nie będzie, bo państwa Unii nie są skore do harmonizacji działań w tej dziedzinie.

Możemy liczyć na wsparcie Francji i Wielkiej Brytanii. Nikt jednak w Unii nie pójdzie z premierem Tuskiem na wojnę "na granicy prawa", a nawet zgodnie z prawem będą problemy. Wystarczy przypomnieć, że każdy kraj ma inne rozwiązania w walce z narkotykami. W Holandii legalna jest sprzedaż narkotyków miękkich z kolei we Francji i Danii ograniczone jest nawet rozpowszechnianie napojów energetycznych.

Trudności pojawią się już przy samej definicji, czym są dopalacze. Pojawią się problemy z zakazem sprzedaży w Internecie oraz na jednolitym rynku. "Wspólne działanie będzie trudne prawnie, ale nie jest niemożliwe" - z nutą nadziei komentuje jeden z urzędników w Brukseli.