​Święty Mikołaj padł ofiarą politycznej poprawności w krajach Beneluksu. Najpierw zaatakowano Zwarte Piet, czyli Czarnego Piotrusia, tradycyjnego pomocnika Św. Mikołaja. Lewicowe środowiska przepuścił już kilka lat temu na niego atak, dostrzegając w tej postaci niestosowność. Nie spodobało się, że jest jednocześnie czarny i głupkowato śmieszny, a także zawsze pełni rolę służebną. Okazało się, że ta tradycyjna, lubiana przez pokolenia holenderskich dzieci postać, to symbol kolonializmu, imperialnych ciągot a zwłaszcza - przejaw rasizmu.

​Święty Mikołaj padł ofiarą politycznej poprawności w krajach Beneluksu. Najpierw zaatakowano Zwarte Piet, czyli Czarnego Piotrusia, tradycyjnego pomocnika Św. Mikołaja. Lewicowe środowiska przepuścił już kilka lat temu na niego atak, dostrzegając w tej postaci niestosowność. Nie spodobało się, że jest jednocześnie czarny i głupkowato śmieszny, a także zawsze pełni rolę służebną. Okazało się, że ta tradycyjna, lubiana przez pokolenia holenderskich dzieci postać, to symbol kolonializmu, imperialnych ciągot a zwłaszcza - przejaw rasizmu.
Święty Mikołaj i Zwarte Piet /Bernd Settnik /PAP/EPA

Czarny Piotruś co roku jest piętnowany przez członków holenderskiej partii socjalistycznej. Zorganizowano nawet przeciwko niemu uliczne manifestacje, podczas których dochodziło do rękoczynów. Co znamienne - bili się i pyskowali dorośli. Dzieci mieszały się sporadycznie i raczej w obronie Zwartego Pieta. Jedna z holenderskich nastolatek założyła stronę na Facebooku w jego obronie i z miejsca zebrała 200 tys. polubień. Dzisiaj Zwarte Piet jest już mniej czarny, czyli bardziej politycznie poprawny. Ma twarz posmarowaną węglem, żeby wszyscy zrozumieli, że nie chodzi o czarnoskórego Zwarte Pieta, ale o takiego, który się tylko ubrudził przechodząc przez komin.

W tym roku w Belgii zaatakowano samego Św. Mikołaja. Zaczęło się od tego, że socjalistyczna ubezpieczalnia Solidaris rozdawała kolorowanki przedstawiające świętego bez krzyża na mitrze i bez pastorału. Krzyż - zastąpiono... kropką. Odkąd przyjechałam do Belgii dziwiło mnie mnie (a raczej pozytywnie zaskakiwało), że w kraju tak bardzo zlaicyzowanym Święty Mikołaj był przedstawiany zawsze jako biskup, a więc z atrybutami wiary katolickiej (nawet jeżeli na prawdziwej mitrze biskupiej raczej nie ma krzyża).

W każdym razie Mikołaj w czerwonej czapce z pomponem nie miał prawa wstępu do belgijskich domów i szkół. Belgijscy socjaliści postanowili, że będzie jednak inaczej, ponieważ ich zdaniem Święty Mikołaj jest świętym dla wszystkich - wierzących i niewierzących - nie może mieć więc żadnych religijnych konotacji.

Sprawa wywołała wielką polemikę. Ubezpieczyciel tłumaczył, że chodzi o to, żeby żadne dziecko nie poczuło się wykluczone, a więc dzieci niewierzące czy dzieci wyznające islam. To tylko dolało oliwy do ognia. W obronie krzyża na mitrze i pastorału na wizerunku ulubionego świętego dzieci stanął prawicowy minister ds. migracji Teo Francken. Jednak zasiane ziarno wątpliwości co do poprawności politycznej świętego przyniosło owoce. Wiele belgijskich szkół, zwłaszcza w bardziej "czerwonej" francuskojęzycznej Belgii, już "zeświecczyło" Św. Mikołaja.

W Polsce mogą dziwić, a nawet śmieszyć, tego typu polemiki, jednak jest w nich pewna dramatyczna głębia. Społeczeństwo, które zredukowało swoją chrześcijańską kulturę i duchowość do obchodów Świętego Mikołaja, teraz wydaje ostatni krzyk, ostatnie wołanie, by pozwolić mu zachować tę tradycję.